Book content

Skip to reader controlsSkip to navigationSkip to book detailsSkip to footer
ROZDZIAŁPIERWSZY
Mętlik,czylichaos
izamieszanie
Najpierwusłyszałamzgrzytkluczawzamku.Potem
rozległysięchrzęstichrobot,któreoznaczały,żeklucz
zostałwprawionywruch.
Cholera.Znowutozrobiłam.
Błyskawiczniepodniosłamgłowę.Jeszczeprzed
chwilązapoduszkęsłużyłamiklawiaturawłasnego
laptopa.NapoliczkumiałamodciśnięteliteryQWERTY.
Przetarłamdłoniązmęczoneoczy,najprawdopodobniej
jednymsprawnymruchemrozsmarowucsobieresztki
czarnegotuszupocałejtwarzy.Drzwisięotworzyły.
Usłyszałamdźwiękdzwonkaiwjednejchwilirzuciłam
siępodbiurko,uderzającprzytymometalowąnogę
własnegokrzesła.Krzywiącsięzbólu,podciągnęłam
kolanapodbrodę.Miałamnadzieję,żestaniesięcud.
Obytylkoniezauważyłbutów,któreporzuciłamtuż
przybiurku.
Słyszałamjegociężkie,stawianepowolikroki.Szedł
popodłodzewyłożonejpłytkami,którepoprzedni
właścicielpostanowiłsprowadzićzMaroka.Dawniej
wiatrsmagałjepiaskiemniesionymznadpustyni,adziś
mogłyliczyćtylkonakurzibłotorodemzManchesteru.
Byłypiękne,alecholernietrudnosięjeczyściło.
Wpewnejchwiliwpomieszczeniurozległosię