Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Fakt–odparłem.
Dłuższąchwilęjechaliśmywmilczeniu.Zerkałemnanią;patrzyła
zwielkimzainteresowaniemprzezbocznąszybę.Wpewnym
momencieponowniezerknąłemizłapałemjąnatym,żerównieżmisię
przyglądała.Uśmiechnąłemsiękrzywo,aonaodrazuodwróciła
wzrok.
–Tojużtutaj.–Wskazałamałydomekzzielonym,ładnie
przystrzyżonymtrawnikiem.
Zjechałemizaparkowałemprzyulicy.Spojrzałemnanią.
–Todowieczora–mruknąłem.
Kiwnęłagłową.
–Narazie,dzięki.–Niepatrzącnamnie,zaczęłazbieraćswoje
rzeczyiwysiadłazsamochodu.
Obserwowałemjązmrużonymioczami.Dostrzegłamójwzrok
ichybasiępotknęła,bostraciłarównowagęiwszystkiekartki,zeszyt
iołówkiwypadłyjejnaziemię,tużprzedmoimautem.Zaczerwieniła
sięjakzwykle,pokręciłagłową,cośtammamroczącpodnosem,
izabrałasięzazbieranierozrzuconychrzeczy.
Wysiadłemzautaizacząłemjejpomagać.
–Ojej,dziękuję.Chybadzisiajmampechowydzień.
Podałemjejkartki,dotykającjejszczupłychpalców.Byłyciepłe
idelikatne.
–Pechowy,mówisz?Podwieczórsięzabawiszidzieńjużnie
będzietakistraszny–powiedziałem.–Dozobaczenia,Kati.
–Dozobaczenia,Tommy–powiedziałajakośtakmiękko
iłagodnie,żepoczułemsięlekko.Byłotobardzozaskakująceimiłe
uczucie.
Odjechałemzpiskiemopon.Wdrodzezastanawiałemsięnadtym
wszystkim.Nadsobą.Cojest,cholera?Zachowywałemsięjak
niewydarzonyuczniak.Nigdynieanalizowałemniczegotakdogłębnie,
zwłaszczajeśliwgręwchodziłajakaśdziewczyna.Dogłębnie...Tak,
tokluczowesłowowmoimstosunkudokobiet.Tylkożewprzypadku
tejkobietywszystkowyglądałoinaczej.Niewiedziałem,dlaczegotak
siędzieje.MożeprzezTrevora,którypowiedziałmi,żeKati,gdy
teoretycznieniktniewidzi,obserwujemnieiuśmiechasięwtenswój
ciepłysposób.