Book content

Skip to reader controlsSkip to navigationSkip to book detailsSkip to footer
Adamnawetzimnegoniedostałpocałunku,tak
dziewczęwiedziałodobrze,żejejpotęgąbyłażądza
zużytegomłodzieńca,comogławpierwszymuścisku
zagasnąć.Dmuchaławiskręoczymaiusty,
pielęgnowałaiżyła,żyłaszybko,ogniście,piersią
całą,jaksiężyjesnemrozkosznym,zktóregoczłowiek
cochwilalękasięobudzić.Chciałaspróbować
wszystkiego,dotknąć,spożyć,cotylkobyłopodręką
wtejszybkiejgodziniejejdoli;ailerazyłachman
zrzuconyprzypomniałasobie,dreszczprzebiegał,
ijakstruśzamykałaoczy,byprzychodzącego
niebezpieczeństwaniewidzieć.
Długotaktrwaćniemogło,atrwałojednakdosyć
długo...dziewczynapaliłazwiędłegopaniczanażar
ipopiół;onsięzżymał,aleczującżyciewsobie
pierwszyrazoddawna,niewyrywałsięzniego.Aza
myślałaojutrze,obrudnejszatrzecygańskiej,ostarym
łachmanie,któryzrzuciłajakwążprzyodziewającysię
nawiosnę;ożyciuniedostatkuigołegonieba;myślała,
walczyłazsobą.
Tutrzymałybłyskotki,tampociągałacygańska
swoboda...Czteryścianymalowanezamykały
niewolnicę,aprzezoknowidaćbyłozawszejedne,
smutną,ciemnozielonągałąźświerka,cosięuwiesił
nadachudworca:nieczuławiatru,którytylkoświstał,
szumiałihuczałwkominach;niepiłapowietrza
żywego,którelatałookołodomu;niebiegała
kunieznanemu,jakprzywykła:itęskno,tęsknojejbyło
zawszystkimdawnym,nawetjużtrochęzanędzą.
O!któżludzkąpojmienaturęiludzkieprzeczyta