Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Tobyłcałkiemudanywieczór,dopókiniezjawilisięGrzybiarze.
ZapółgodzinyTinkakończyławyjątkowospokojnązmianę,sprzątania
zostałoraptemnakwadrans,awkieszenidżinsówszeleściłynapiwki.
Takwłaśnie,szeleściły,aniedzwoniły,boRuscyszastaliszmalemjak
nigdy.WkrótceteżmiałwpaśćMarek,żebyzabraćjądoVulcano
naimprezę.Zaproponowałtosamzsiebie,bezmęczeniaprzyniósł
kwiatek,obiecał,żewymyjemotor…Cośczuła,żedamudzisiaj,
skorotaksięchłopakstara.Zasłużył.
–Tinka!Siódemka!–ryknąłzkuchniDymitr.
Dziewczynapodskoczyłanerwowo.Nieważne,ilerazygosłyszała,
zawszereagowałataksamo.Miałracjęjejświętejpamięciojciec,który
zwykłmawiać:„Dymitrtozłotyczłowiek,aleciosmajakgłos,agłos
–jaksalwazAurory”.
–Tinka!
–Już,już!
Wzięłazokienkatalerzzeschabowymwielkościdwóchjejdłoni,
górąpodsmażanychziemniakówikopączerwonejkapusty.
Zastanawiałasięprzezmoment,ktotowłaściwiezamówił,lecz
połapałasięszybko–możliwościniebyłozbytwiele.Wyszłazza
kontuaru.
Minęłasiedzącepodoknemdziewczynyczekającewmilczeniu
nazbłąkanegokierowcę.OneteżdostąpiłydziśłaskawościRuskich,
alenawetjeślicieszyłysię,żedziękipremiiniebędąmusiałystaćprzy
drodzeponocy,toniedawałytegoposobiepoznać.Wysokaichuda
Marikaowydatnychustach,śniadaNataszaześladamipotrądziku
widocznyminawetspodgrubejwarstwypudru,orientalnejurodyAzja.
AmożeAsia?Czasamidawałosięznimirozmawiać,czasaminawet
pożartować,zwyklejednakTinkawolałaichunikać.Nibydawaniem
dupyzapieniądzeniemożnasięzarazić,ale…