Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
płytynadgłową,kiedyśpię.Czułbymsiętrochę
osaczony.
Tojesttypoweuzależnienie.Takjakinniodzakupów
czyużywek–jajestemuzależnionyodkupowaniapłyt.
Nicniepomagapowtarzaniesobie,żeprzecieżteraz
wszystkojestwnecie.NaiTunesczygdziekolwiek
indziejmogęsobieposłuchaćpłytyJuliiFordham,która
wyszławczoraj–naCDdostanęjądopierozamiesiąc,
więcwłaściwiepocomiwtedy?Dzisiajmuzykaistnieje
główniewpostacicyfrowychplików.Myślałem,żesię
dotegonieprzyzwyczajęisiętemuniepoddam,ale
czasamibyłojakieśnagranie,któregonagle
potrzebowałem,więckupowałemjeprzezinternet.
Radiomusiszybkoreagować.Teraztodziałatak
–piosenkaBillieEilishdonowego
Bonda
pojawiasię
wnocyzpiątkunasobotę,awponiedziałekmajuż
trzydzieścimilionówodsłon.
Mimotonadalkupujępłyty!Muszęjemieć,dotknąć,
powąchać,przeczytaćksiążeczkę.Samplikzmuzyką
miniewystarcza.
Mampłyty,którychnigdynierozpieczętowałem.
Jeszczecałkiemniedawnomiałemnieodfoliowany
krążekPhilaCollinsa
FaceValue
(z1981roku).Nie
jajedentakmam.PytamkiedyśWojtkaManna,
pokazującnasporystosik:
–Wojtek,acotamleży?
–No,płyty.
–Inieotwierasztego?
–Nie,skorojużmam...
Pamiętam,jaknapoczątkulatdziewięćdziesiątych
wracałemzChicago,miałemwbagażudwieście
nowychpłytinaOkęciucelnikpyta:
–Dzieńdobry,panieMarku,toiletampanpłyt