Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
DUSZNIKI–ZDRÓJ,4MAJA1921ROKU
KomisarzWilfriedMott,szefpolicjiwDusznikach-Zdroju,miałzły
dzień.Jegowspółpracownicy,gdybyktokolwiekzapytałich
ozdanie,przyznalibyzgodnie,żetenzłydzieńichszefatrwajuż
odkilkuładnychlat.Nachmurzone,marsoweobliczepolicjanta
byłodobrzeznanewmiasteczkuiniemalkażdy,gdytylkomógł,
schodziłMottowizdrogi.Bywałyjednakchwilejakta,wktórej
kontaktzkomisarzembyłnieunikniony.Tym,którymiał
nieszczęściekierowaćsiędogabinetuprzełożonegowdusznickiej
komendzie,byłasystentpolicyjnyKlausBausch.
Bauschwiedział,jakbędzieprzebiegaćtarozmowa.
Napierwszesłowaasystentakomisarzwydmiewargi,jakbysięgał
nimiwstronęoddalonegopożywienia,potemjegobrwiułożąsię
wliterkęV.Najgorszejednakbędąszareoczy–stanąsięzimne
iodpychające.Cogorsza,gdyMottzdasobiesprawę,żebędzie
musiałpoświęcićwiększąuwagęsprawie,zktórąprzyszedł
podwładny,wybuchnie.Rykoszetemdostanąwszyscypracownicy
komendy,włączającwtosekretarkęiwoźnego.
–Siadać,Bausch!Cosiętakgapiciejakcielęnamalowane
wrota?–Mottodsunąłodsiebieszklankęzmusującympłynem.
Pocierałskronie,coświadczyłootym,żemanawrótmigreny.
OczyMottabyłymałe,mrużyłje,zapewnemigrenie
towarzyszyłświatłowstręt.Niemalnieporuszałogromnąłysą
głową,osadzonąsztywnonakarku,jakbymężczyznabałsię,
żenieostrożnyruchspowodujewzrostciśnieniakrwiwpotylicy.
–Mieliśmytelefon…
Bauschzacinałsię,zdającrelacjęzprzeprowadzonejprzed
kilkomaminutamirozmowy.Byłotospowodowanenietyle
drastycznościąopisuprzekazanegoprzezświadka,ilereakcją
komisarza,zupełnieinną,niżsięspodziewał.
Mottanirazunieprzerwałasystentowi.Jegooczyrozszerzały
sięwtrakcieopowieścidotegostopnia,żewydawałosię,
iżprzekrwionegałkioczneopuszcząoczodoły.
–Zbierzludzi,Bausch,jedziemytam–poleciłkomisarz,gdy
upewniłsię,żepodwładnyniemanicdododania.Sięgnąłzaraz
poszklankęiduszkiemwypiłpłyn,bozaschłomuwustach.Odbiło
musię,więcuderzyłpięściąwklatkępiersiowąiodkaszlnął.
–Zapięćminutekipamaczekaćwsamochodzie.Tylkoniech
któryśzmitręży,zdupynogipowyrywam!
*