Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
udałobyjejsięnabrać.
–Mamnadzieję,żetrafiłeśtubezproblemu
–powiedziała,jakbybyłotonormalnespotkanie
biznesowe,naktórymwystępowałajakoprawnikpana
Fuginawy.–Drogajestmomentaminiełatwa.
Darioanidrgnął.Ajednakodniosławrażenie,
żesięgnąłdoniejichwyciłją.Musiałasięzmusić,
byodetchnąć.Zdjąłokularyispojrzałnaniąwściekle.
–Serio,Anais?–głosmiałrównieszyderczy,coostry,
alesięniecofnęła.Terazbyłatwardsza.Musiała,czyż
nie?–Takplanujesztorozegrać?
–Czymamypodjąćrozmowęwmiejscu,wktórym
przerwaliśmyjąsześćlattemu?Tegowłaśniechcesz?
To,żeodciąłeśsięodemniebezsłowa,sugeruje,
żejednaknie.
–Tobyłarozmowa?–Jegogłosprzybrałtęsamą
niebezpiecznąnutę,jakądostrzegaławjegopostawie.
–Użyłbymgorszegosłowanaokreślenietego,
cozobaczyłem.
–Todlatego,żetwójumysłtorynsztok
–odpowiedziała,starającsiębrzmiećchłodno
iprofesjonalnie.–Obawiamsięjednak,żeniemam
ztymnicwspólnego.
Roześmiałsię.Aleniebyłtośmiech,jakipamiętała
zichpierwszegospotkania,gdyonabyłanatrzecim
rokuprawanaUniwersytecieColumbia,aonkończył
MBA.Śmiech,nadźwiękktóregozatrzymywałsięcały
Manhattanzasłuchanywczystejradości.Terazbrzmiał
zupełnieinaczej.
–Nieobchodzimnietonatyle,bypytać,comasz
namyśli.Przyjechałemtupokolczyki,anie,