Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁPIERWSZY
Mauibyłotropikalnąwyspąporośniętąbujną
roślinnością.Wyglądaładokładnietak,jaknafolderach
reklamowych.IrytowałotoDariaDiSioneodchwili,
wktórejopuściłpokładprywatnegosamolotu.
Gęstepowietrzeoblepiałoskórę,przezcozdawało
musię,żedżinsyidoskonaleuszytamarynarka,które
miałnasobiepodczasdługiegolotuzNowegoJorku,
stałysięnaglejakbyzwiotczałeizbytobcisłe.Delikatny
wietrzykprzywodziłegzotycznyzapachwyspy,zapach
roślinnościiniecobardziejszorstkąwońtrzciny
cukrowejzpól,nadktórymiwcześniejlecieli.
Rozzłościłogotojeszczebardziej.Zamierzałodbyć
rozmowębiznesową,aniepoddawaćzbytintensywnym
bodźcomzmysłowymnajakimśprzeklętymlotnisku.
Czysamochódczekazgodniezumową?
Znajnowszegomodelusmartfonadobiegłgogłos
Marnie,jegosekretarki.Zdumąużywałpowszechnie
pożądanychproduktówswojejfirmy.Wyraźnie
zaznaczyłam,żetomabyćSUV.Drogadoposiadłości
panaFuginawyjestponoćbardzowyboista…
Poradzęsobiezwyboistądrogą.Dariopróbował
ukryćzniecierpliwienie.Niechciałtutrafić.Dopiero
cowypuścilinarynekważnyprodukt,więctobył
najmniejodpowiednimomentnawyjazd.Jednak
Marnieniebyłatemuwinna.Tylkoon.Niepowinien
byłpozwolićsentymentomstaregoczłowiekawygrać
zeswoimracjonalnympodejściemdożycia.
Wrezultacieznalazłsiępodrugiejstronieglobu