Зміст книги
перейти до управління читачемперейти до навігаціїперейти до деталей бронюванняперейти до зупинок
Amożeonwłaśniemaszczęście?WkońcupoznałKasię,aona
załatwiłamumieszkaniewWarszawie.Nawetktośponiegowyjdzie.
Wgruncierzeczybyławporządku.Tyleupojnychnocy…Zrobiło
musięgorąconaichwspomnienie.Taknaprawdęniechciałbyspędzić
zniążycia.On,porządnyamerykańskichłopak,potrzebowałporządnej
dziewczyny,choćbyPolki,lecznietakiej,któraniemogławytrzymać
bezchłopa.ByćmożetrochękrzywdziłKasiętymimyślami,ale
poczułsiępokrzepiony.Ponowniezasnął,lecztymrazemniemiał
żadnychsnów.
Odprawanaszczęścieposzłaszybko.Peterobrzuciłspojrzeniem
tłumludzi,którzyczekalinabliskich.Miałnadzieję,żegdzieśtujest
Agnieszkaiżejakośsięrozpoznają.
–Peter?
Przednimstaładziewczynazrodzajutych,którenigdynaniegonie
działały.Wysoka,okołostuosiemdziesięciucentymetrówwzrostu,
aprzytymjeszczenaobcasach,chudajakpatyk,prawiebezpiersi
izwąskimijakuchłopakabiodrami.Miaładługieczarnewłosy
iwielkie,równieżczarneoczywdrobnejtwarzy.Byłaładna…jak
obraz,naktórymożnapopatrzeć.
–Tak–odpowiedziałiuśmiechnąłsiędoniej.–Tyjesteś
Agnieszka,prawda?
Skinęłagłowąiwyciągnęłarękę.Uściskdłonimiałamocny
ipewny.
–AtamstoimojakoleżankaJola.–Pomachaładokogoś,alePeter
niedostrzegł,dokogo.–Zawiezienassamochodemswoichrodziców.
–Cześć.–Podeszładonichdosyćprzysadzistaszatynkaomiłej
piegowatejtwarzy.–Chodźcie–powiedziaławesoło.–Mamjuż
dosyćtegolotniska.
Dziewczynywdrodzedyskutowałyoczymśpopolsku.
–Przepraszam–zwróciłasiędoniegowpewnymmomencie
Agnieszka.–Jakośtaknamłatwiej,anaprawdęniemówiłyśmy
otobie.
–Aha,jestemprzyzwyczajony–mruknął.
PrzypomniałsobiewieczorywkuchniKasiijejkoleżanek.
–Mówiłyśmy,żeJolaunaszanocuje,ajutrozrobimyimprezę
powitalną.
Notak,zpewnościąpadałyznóg.Dlanichtobyłśrodeknocy.
–Dzięki,żepomniewyszłyście,chociażjesttakpóźno
–powiedział.