Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Dziękuję.Możeszsięnimterazbawić–powiedziała
dosyna–aleprzedwyjściemmusiszoddaćpanu
doktorowi.
Williamkiwnąłgłowąizabrałzabawkęwkątpokoju.
–Przepraszam–zwróciłasiędoMattea
zzażenowaniem.–Jestjedynakiem.Niedawno
zaczęliśmynaukę,żecudzerzeczynależyoddawać.
–Aleniemachybaproblemówwkontaktach
zludźmi.–Znówdostrzegłwjejoczachtłumioną
panikę.
–Staramsię,żebyspędzałmożliwiedużoczasu
wtowarzystwieinnychdzieci.Niezawszesięudaje…
–Przygryzławargę.–Wybacz,jeśliprzesadnie
zareagowałamnainformację,żemaślepotębarw.Nie
chciałam,żebyśodniósłwrażenie…Nieuważam,
żetocośstrasznego.Przepraszam,jeślicięuraziłam.
Zprzykrościąuświadomiłsobie,żejednaktakbyło.
Jejreakcjasugerowała,żejestgorszyniżinni,aniejest
przyjemnieusłyszećtakąocenęzustpięknejkobiety.
–Ależnie.Napoczątkutrudnotoludziom
zaakceptować.
–Tomiło,żemnieusprawiedliwiasz.Jestem
naukowcemipowinnamrozumiećtakierzeczy.
–Zacisnęładłonienakolanach.–Czy…mógłtopomnie
odziedziczyć?
Takwestianajwyraźniejmiaładlaniejznaczenie.
–Ślepotazielono-czerwonajestdziedziczona
wgenachprzekazywanychnachromosomieX,więc…
tak,niemalzpewnościątak.Czywtwojejrodziniektoś
miałzaburzeniewrozpoznawaniubarw?
–Nicotymniewiem.Mojąmatkęoddanodoadopcji