ROZDZIAŁDRUGI
–Alice–wykrztusiłprzezściśniętegardło.
Rogerspojrzałnanią,apotemnaWilla.
–Muszęsprawdzić,czywszyscydostalicośdopicia
–powiedział.–Porozmawiajciesobiechwilę.
WillwpatrywałsięwAlice,niemogącuwierzyć,
żenaprawdęjąwidzi.Wcalesięniezmieniła.Tesame
złotegokoloruoczyipełnewargi.Nawetjedwabiste
brązowewłosybyłytaksamozaczesaneniedbale
dogóryjakkiedyś.
Jednakgdyprzyjrzałsięuważniej,dostrzegłpewne
zmiany.Aliceniebyłajużmłodziutkądziewczyną.
Delikatnezmarszczkiprzypominały,żeodichrozstania
minęłodziesięćlat.Terazmachybatrzydzieścidwa
lata.Fryzurasięniezmieniła,aleekscentryczną
hipisowskąbiżuterięzastąpiłdyskretnysznurpereł,
ananogachzamiastsportowychbutówmiała
eleganckieszpilki.
Alicenigdyniebyłapiękna.Miałanieregularnerysy
twarzy,leczzatoposiadaławrodzonystyliczar,który
przerodziłsięwelegancjęiwyrafinowanie.Terazbyła
wytwornąatrakcyjnąkobietą.
AletoniebyłaAlice,którąkochał.Tamtadziewczyna
byłanieopanowanaizadziorna,takjakwiększośćosób
wjejwieku.Mówiła,żywogestykulując.Kiedyzataczała
dłońmikoła,bransoletkipobrzękiwałynajejrękach,
agdypotrząsałagłową,kolczykiwuszachkołysałysię,
rzucającblask.
Willuwielbiałobserwowaćjejwyrazistątwarz.
Zawszebeztruduodgadywał,coonaczuje.Kiedybyła