Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁTRZECI
–Niesądzisz,żebyłobylepiej,gdybyLilyzostała
wdomu?–spytałaostro,zirytowanajego
bezmyślnością.
SzczękaWilladrgnęła.
–Dziadkowiechcielisięniązająć–przyznał–aleoni
sięstarzeją.Pozatymdoszliśmydowniosku,żełatwiej
jejbędziezacząćnoweżyciebezciągłego
przypominaniasobietego,cosięstało.Kiedyśitak
musiałabysięprzyzwyczaić,żemieszkazemną,więc
imszybciejtosięstanie,tymlepiej.
JegoargumentywprawiłyAlicewjeszczewiększą
złość.
–Adlaczegotyniemożeszzmienićpracy,takbyLily
niemusiałatracićdomu?
–WLondynieniemapracydlaekologówmorskich!
–Toznajdźinną.
–Jaką?–spytał,urażonyjejostrymtonem.
Pocowdawałsięzniąwdyskusjęnatemat,októrym
onaniemapojęcia?
Jejobojętnapozazniknęła.Policzkizaczerwieniłysię.
Szarozłoteoczybłyszczały,gdywymachiwałarękami,
próbującgoprzekonać.NaglestałasiędawnąAlice.
Patrzyłnaniązirytowanyizachwycony.
Takjakkiedyśniewiedział,czymapotrząsnąćnią,
czychwycićjąwramiona.Radość,żedawnaAlicenie
zniknęła,studziłazłość,żeonawciążumietrafić
gownajczulszemiejsce.Wdodatkuchodziojego
córkę.Takbardzostarałsiębyćdobrymojcem,ateraz
ledwiespotkałAlice,musisłuchaćoskarżeń,żeźle