Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
iwyobrażałamsobie,żemotylerozmawiają,śmiejąsię
itańczą.
–Jateżsiębałam–wyznałazpowagądziewczynka.
–Aleteraz,jakwiem,żeonemająprzyjęcie,tojużsię
taknieboję.
–Wkrótcesięprzyzwyczaisz–zapewniłaAlice.
Potemtrąciłamałąwbok,bomotylznówsiędonich
zbliżał.Długotrzepotałskrzydłami,poczymwreszcie
usiadłnastopieAlice.
Oczydziewczynkirozbłysłyzzachwytu,bodopiero
terazzauważyła,żesandałkiAlicesąozdobione
motylkamizmateriałuzpołyskującymicekinami
ikoralikami.Przykryłaustadłonią,tłumiącchichot.
–Podobająmusiętwojebuty–szepnęła.–Myślisz,
żeonwie,żetemotylkiniesąprawdziwe?
Alicezastanawiałasięprzezchwilę.
–Chybaniejesttakimądry,jakmyślisz?
Zzaprzybrudzonychpaluszkówrozległsięchichot.
Spłoszonymotylznówodleciał,alenapoważnej
twarzyczcedzieckapojawiłsięprawdziwyuśmiech.
Alicedomyślałasię,żetoniezdarzasięczęsto,iserce
ścisnęłojejsięzżalu.Takamaładziewczynkapowinna
byćzawszeuśmiechnięta.
–Podobająmisiętwojesandałki–zwróciłasię
doAlice.
–Mnieteż–przyznałaAlice.–Alektośmidziś
powiedział,żesądziwaczne.–Jejtwarzspochmurniała
nawspomnienierozmowyzWillem.
–Wcalenie.Sąnaprawdęładne.
–Dziękuję.–Alicesięuśmiechnęła.–Podobającisię
twojebuty?