Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Kogośtakiegojakja?
Uśmiechnęłasięspeszona.
–Tak,bowidzisz,jesteściebardzodosiebiepodobni,
toznaczytyiRoger,więcchętniepoznałabymtwój
punktwidzenia…
–Podobni?Wjakimsensie?
–Obajjesteściesilni,przystojni,pewnisiebie,
bezwzględni.Typowesamcealfa.
Notak,tobysięzgadzało.Opisdoniegopasował,
szczególniepodobałymusiępierwszedwa
przymiotniki.
Kellyzamilkła,jakbyzaskoczonaswoimwywodem.
–Nicdziwnego,żezdaniemRogeraniedorastałam
mudopięt–dodałapochwili.
Brandonzjeżyłsię.
–Jakto:niedorastałaś?
–Niebyłamdośćatrakcyjna.
–Nieżartuj.
–Sammitopowiedział,kiedyzemnązrywał.
BrandonpoczułnieprzepartąchęćwybiciaRogerowi
zębów.
–Poważnie?
–Tak.Alewidziałeś,jakwyglądałamwcześniej.
Byłamszarąmyszką.Możenieodstręczającą,ale
napewnonierzucającąsięwoczy.
Ogarnęłygowyrzutysumienia.Uświadomiłsobie,
żewłaśnietakoniejmyślał.Całeszczęście,żenigdy
niewspomniałotymnagłos.
–ZresztąwcalesięRogerowiniedziwiłam.
Rzeczywiścieodniegoodstawałam.
–Nakorzyść–stwierdziłBrandon.–Boże,