dowiedziała,żeimsięudało.Oznaczałobyto,
żemarzeniaczasemsięspełniająiżeistniejecoś
takiegojakprawdziwamiłość,ażpogrób.
Zdecydowanymgestemwsunęłakartkępomiędzy
stronytomikuiposzładokasyzapłacić.
Siedzącawniejstarszakobietauśmiechnęłasię
doniejciepło.
–Widzę,żeznalazłapanicośinteresującego?
–Tak.Chciałabymwziąćtęksiążkę.
Wyjęłazportfelapieniądzeizapłaciła.
–Atakprzyokazji,niewiepani,ktojątuprzyniósł?
Byłamtukilkadnitemuiniewydajemisię,żebym
jąwidziała.
–Tegoniewiem,mojadroga,alewiem,żemoja
koleżankaprzyjmowaławczorajdostawęksiążekztego
dużegodomunawzgórzu.Napewnowiepani,októry
dommichodzi.Mamnamyślitęokazałąrezydencję
podlasem.Evergreen,taksięchybanazywa.
WprzeszłościnależaładorodzinySiddonsów,aleteraz
chybanikttamniemieszka.Ktośtylkozajmujesię
tąposesją,aleniewiemtegonapewno.Plotkagłosi,
żedomkupiłajakaśkorporacja,żebyprzeprowadzać
tamszkoleniapersonelu…Zawszemożepanidopytać.
Czyteinformacjewczymśpanipomogą?
Imogenuśmiechnęłasię,choćwgłębiduszybyła
smutna.Ileżbydała,abymócwrócićdoświatażywych,
zwygojonymsercemioptymizmem,któryzawsze
potrafiławsobiejakośznaleźćnaprzekór
okolicznościom.
Przycisnęładosiebietorbęzksiążką.
–Tak,bardzodziękuję.Życzępanimiłegodnia.Być