Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁPIERWSZY
–Musiszmnieztegowyciągnąć–syknęłaLucyMiller
dotelefonukomórkowego,któryprzysłanojejdodomu
kilkatygodnitemu.Zadzwoniłdokładniewchwili,
kiedywychodziłaznarady.Nawszelkiwypadekodrazu
ukryłasięznimwdamskiejtoalecie,sprawdzając
wcześniej,czyniemanikogowżadnejzkabin.
–Uspokójsię–usłyszaławsłuchawcedobrzeznany,
kojącymęskigłos,którydlaniejzawszebrzmiał
uwodzicielsko.Częstofantazjowałanatematwyglądu
jegowłaściciela.Wtymmomenciebyłajednakzbyt
przerażona,byotymrozmyślać.Marzyłajedynie,żeby
sięwyplątaćztejcałejsytuacjiiocalićskórę.
–Łatwocimówić–warknęłanerwowo.–Tonie
tysiedziszwbanku,udając,żewszystkojest
wporządku,chociażwiesz,żektośchcecięsprzątnąć.
–Oglądaszzadużofilmówsensacyjnych.
–Niewidziałeśczłowieka,którymnieśledził.Jestem
pewna,żetobyłpłatnyzabójca.Nadworzeupał
trzydzieścistopni,aonmiałnasobiedługipłaszcz.
–WWaszyngtoniedziśpada.Tobyłnapewnozwykły
płaszczprzeciwdeszczowy.
–Niesłuchaszmnie!Jestemspalona.Ktośbyłwmoim
mieszkaniu.Wyciągnieszmniestądalbozabiorę
wszystkiedaneiwsiądędopierwszegosamolotu
lecącegodoAmerykiPołudniowej.
–Bądźrozsądna…
–Mamdośćbyciaodpowiedzialną!Dotychczas
robiłamwszystko,ocomnieprosiłeś,bezzadawania