Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Prolog
Pobierowobyłopiękneokażdejporzeroku.Latem
tętniłożyciemzewszystkimijegourokami,abywraz
zpierwszymiopadającymiliśćmizamieniaćsiępowoli
wsennąmiejscowośćzapadającąwzimowyspokój.
Przyzwyczajenidotegomieszkańcykurortunie
spo​dzie​wa​lisię,żetymra​zembę​dziezu​peł​nieina​czej.
***
Matyldawłożyłasweteriwyszłaprzeddom.Była
dopieropołowawrześnia,alerankiemtemperaturanie
przekraczałapięciustopni.Powyjątkowoupalnymlecie
nadeszłazimnajesień.Porankitonęływemgłach,które
ztrudemopadałydopierokołopołudnia.Kobietaodnosiła
wrażenie,jakbyrobiłytocelowo,abytrzymać
miesz​kań​cówwnie​pew​no​ści.
Weszładoniewielkiejaltankiiwyciągnęłagrabie.Kilka
brzózrosnącychnadziałceintensywniegubiłoliście.
Najlepiejsprzątałosię,gdybyłynasiąknięteporanną
wilgocią.Formowałaniewielkiekopczyki,apotem
wrzucałajenataczkę.GdyprzyjedzieWładek,wywiezie
liściedopobliskiegolasu,gdziewrazztrawąiigłami
utwo​rząmięk​kidy​wan.
Pogodziniezrobiłaprzerwę.Wyprostowałaplecy
iprzeciągnęłasiętrochę.Wciągnęłazapachwilgotnej,
rozgrabionejziemi.Gdzieniegdziebielałyzarodki
grzybów.Bywałyjużtakielata,żepodbrzozami
znajdowałapodgrzybki,którerosłytudopóźnejjesieni.
Możeiterazpoukrywałysięwśródtrawy?Władek
ucieszyłbysię,gdybyzaserwowałamujajecznicę
zgrzybami.Rozglądałasię,rozmyślając.Są!Dwamałe,
brązowełebkiwystawałyponadtrawą.Pochyliłasięnad
nimi.Dotykającmokrychkapeluszy,stwierdziła,
żeukryłasiętucałapodgrzybkowarodzinka.Obiad
zapowiadałsięwspaniale.Ledwozmieściłajewobu
dłoniach.Doniosładodomuirozłożyłanakuchennym
stole.Gdytroszkęprzeschną,oczyścije,apopołudniu
przygotujeposiłek.Niemiałaochotyiśćjużdoogrodu.