Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział2
Pracowałamnadbudżetemprzezkilkagodzin,
ażuznałam,żenależymisięchwilaodpoczynku
iwycofałamsiędomojegopokoju,żebyNeenamogła
mizrobićmasaż.Uwielbiałamtedrobneokruchy
codziennegoluksusu.Suknieszytenamiarę,egzotyczne
deseryprzyjeżdżającetylkodlatego,żebyłczwartek,
nieskończonezasobypięknychprzedmiotówbyły
przywilejamizwiązanymizmoimstanowiskiem
izdecydowanienajbardziejlubiłamtęczęśćmojego
zajęcia.
Oknamojegopokojuwychodziłynaogród.Wmiarę
upływudniaświatłonabierałociepłego,miodowego
blasku,rozjaśniającwysokieściany.Skoncentrowałamsię
nauczuciuciepłaizręcznychpalcachNeeny.
–Wkażdymraziejegotwarzprzybrałanaprawdę
dziwnywyraz.Zupełniejakbyprzezchwilęgoniebyło…
Starałamsięznaleźćwyjaśnienie,dlaczegotatarano
taknaglewyszedł,alenieszłominajlepiej.Nie
wiedziałamnawet,czyporozmawiałzmamą,czyteżnie,
ponieważniewróciłdogabinetu.
–Myślipanienka,żejestchory?Ostatniowydajesię
zmęczony–powiedziałaNeena,podczasgdyjejdłonie
czyniłyprawdziwecuda.
–Naprawdę?–zapytałam,ponieważtataniewydał
misięwłaściwiezmęczony.–Toprawdopodobniestres.
Nicdziwnego,biorącpoduwagętewszystkiedecyzje,
jakiemusipodejmować.
–Pewnegodniatobędziezajęciepanienki
–skomentowałaNeena,awjejgłosieautentycznatroska
mieszałasięzżartobliwymrozbawieniem.
–Cooznacza,żebędzieszmusiałamniemasowaćdwa
razyczęściej.
–Niewiem.Myślę,żezakilkalatmogęspróbować
czegośnowego.