Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział3
Postanowiłamzjeśćobiadwpokoju,boniemiałam
ochotywtymmomencieoglądaćrodziny.Byłamzła
nanichwszystkich:narodzicówzato,żesąszczęśliwi,
naAhrenazato,żeosiemnaścielattemuniepospieszył
siętrochę,naKadenaiOstena,żesąotylemłodsi.
Neenapodeszła,żebynapełnićmojąfiliżankę.
–Czypanienkajakośprzeztoprzejdzie?–zapytała.
–Całyczaspróbujęwymyślić,jaktegouniknąć.
–Agdybypanienkapowiedziała,żejużjestwkimś
zakochana?
Potrząsnęłamgłowąidziubnęłamjedzeniewidelcem.
–Chwilęwcześniejwichobecnościwyraziłamsię
obraźliwieotrzechnajbardziejprawdopodobnych
kandydatach.
Postawiłanastoletalerzykzczekoladkami,słusznie
zgadując,żemamnaniewiększąochotęniżnałososia
wkawiorze.
–Amożektóryśzgwardzistów?Pokojówkomczęstosię
tozdarza–zasugerowałaześmiechem.
Skrzywiłamsię.
–Możepokojówkom,alejaniejestemwkońcuażtak
zdesperowana.
Jejśmiechumilkł.
Natychmiastzauważyłam,żepoczułasiębardzo
dotknięta,alemówiłamprzecieżprawdę.Niemogłamsię
zdecydowaćnabylekogo,acodopieronagwardzistę.
Samorozważanieczegośtakiegobyłobystratączasu.
Potrzebowałaminnegosposobunaznalezieniewyjścia
ztejsytuacji.
–Niechciałam,żebytotakzabrzmiało.Poprostu
poddanioczekująodemniepewnychrzeczy.
–Oczywiście.
–Jużzjadłam.Możeszwziąćwolnenaresztęwieczoru,
wystawiępotemwózeknakorytarz.