musiałaczekaćnatymzimnie–zaproponował,
uśmiechającsię.
Poczułamdreszczekscytacjinamyślowejściu
dośrodka.ObejrzałamsięnaJacka,którymarszczył
zezłościbrwi.
–Tak?Byłobysuper!Możnatuzamarznąć
–zaszczebiotałamszczęśliwa,powstrzymującsię
odskakaniadogóryzradości.
Carterroześmiałsię.
–Notochodź,Anno.–Skinąłgłowądojednego
zfacetów,którzyznimbyli,atennatychmiastodpiął
dzielącynassznur,żebymmogłaznaleźćsiępodrugiej
stronie.
SięgnęłamzasiebieichwyciłamJackazarękę,
szczerzącsięjakwekstazie.
–Hej,księżniczko,twójchłopakniejestzaproszony
–powiedziałCarter,patrząckrzywonaJacka,jakby
właśniegozauważył.
Pogubiłamsię.
–Co?Przecieżpowiedziałeś,żenaswprowadzisz.
Puściłwreszciemojąrękęicofnąłsię.
–Powiedziałem,żeciebiemogęwprowadzić.
Niepotrzebninamwidzowie.–WskazałJackawysuniętą
brodąizmarszczyłbrwizniezadowolenia.
Zacisnęłamustazezłości.Cozapalant!Przerwał
naszepieszczotyzJackiemimyślał,żepójdęznim
doklubu,zostawiającJackanazewnątrz?
–Wtakimraziedziękuję,jestemtuzchłopakiem.
Myślałam,żechceszwprowadzićnasoboje.Małe
nieporozumienie.–Wzięłamsznurzrękifaceta
iprzypięłamzpowrotem,apotemotoczyłamramionami