Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Odczasurozmowyzsynemminęłytygodnie,aErykciąglewracałmyślamidozadanegomupytania.
Czyjestemszczęśliwy?Dokądzmierzamojeżycie?Czyukresumoichdnibędęmógłosobie
powiedzieć,żeżyłemszczęśliwie?Możecośważnegomnieomija,ajanawetotymniewiem?
KtóregośdniadyskutowałnatentematzwieloletnimprzyjacielemSebastianem.
−Czyczłowiekowimożesięwydawać,żejestszczęśliwy,podczasgdyjestnieszczęśliwy?–spytał
wpewnymmomencieSebastian.
−Jaktomożliwe?–Erykbyłzaskoczony.–Przecieżczłowiekchybawie,kiedyjestszczęśliwy…
−Kiedyotymwie?
−Noniewiem,poprostuwie…Czujemysiędobrze,mamypozytywnąenergię,chcenamsięrobić
różnerzeczyiczujemysatysfakcję.Wogólemamypoczuciesensuitakdalej…Czytomożebyć
złudzenie?
−Okej,podamciprzykład,atypotemsamodpowiesznaswojepytanie.
−Zgoda–odparłzaciekawionyEryk.
−Jakwiesz,miałembardzosurowegoojca.Byłwieczniezemnieniezadowolonyiwielokrotniedawał
midozrozumienia,żeniczemnieniebędzie,bojestemleniem,nieukiemitakdalej.Kiedyzaczynałem
dorosłeżycie,nieustannienosiłemtobrzemię.Chciałemmudowieść,żeniemiałracji,chciałem
gozawszelkącenęzadowolić.Tobyłamojapodstawowa,alenieświadomamotywacja.Postudiach
zacząłemimaćsięróżnychzajęć,zawszezmyśląosukcesie.Towarzyszyłmistałyniepokój,żemisię
nieuda,żeponiosęfiasko.Czułemsięnieszczęśliwy.Podczasspotkańrodzinnychcojakiśczas
wypływałasprawamojejkarieryiosiągnięć–ojciecniewielemówił,zazwyczajmilczałisłuchał,ale
jawiedziałem,comyślał.Czułemnasobiejegospojrzenie.Przezlataniemogłemsięodtegouwolnić,
alewkońcumisięudało.Dopiąłemswego–osiągnąłemsukcesfinansowyizawodowy.Wzrokojca
przestałbyćdlamnieudręką.Cowtedypoczułem?Wydawałomisię,żewłaśnieszczęście.
Zrealizowałemswójceliczułemsięfantastycznie–miałemipieniądze,iuznanie.Czegochciećwięcej?
Jednakstopniowozacząłemodczuwaćpustkę.Pracaistatusspowszedniały–przestałymnienapawać
dumąisatysfakcją.Wkońcuzaczęłodomniedocierać,żeniebardzolubięto,corobię.Nigdytak
naprawdęsięnadtymniezastanawiałem.Chciałemzadowolićojcainieżyłemwłasnymżyciem.
Auczucie,któregodoznawałem,kiedydopiąłemswego,toniebyłoszczęście,leczulga.Kiedyprzez
wielelatżyjeszzjakimśbrzemieniem,apotemnaglelosjezciebiezrzuca,czujeszogromnąulgę,której
niesposóbodróżnićodszczęścia.Znasztouczuciedziwnejlekkości,gdypowielugodzinachzdejmujemy
zramionciężkiplecak?Czujeszsięlekko,aletotylkozłudzenie.
−Tak,ale…−zacząłEryk.
−Poczekaj,jeszczejedenprzykład–przerwałmuSebastian.–Trochęzinnejbeczki.Miłość.Jakwiesz
miałemdośćoziębłąmatkę.Zawszebardziejbyłazainteresowanasobąniżdziećmi.Niebyławylewna.
Nigdynieczułemsiękochany.Wdorosłymżyciurozpaczliwiezacząłemszukaćmiłości.Zaliczyłemkilka
nieudanychzwiązków,alewkońcuznalazłemtęjedyną.Pobraliśmysię.Mamydzieci.Pierwszelata
tobyłaidyllaigdybyśmniewtedyspytał,czyjestemszczęśliwy,powiedziałbym,żetak.Czułemzapał
ioptymizm,miałemwielepomysłów,poczuciesensuitakdalej.Jednakzczasem,wiesz,jaktojest…
Zaczęłosięodmałychnieporozumień.Onaokazałasięzaborcza,jachaotycznyiniesłowny.Jejoczkiem
wgłowiebyłpięknydom,janieprzywiązywałemdotegowiększejwagi.Wolałemwyjechaćgdzieś
nadrogieiatrakcyjnewakacje,pokazaćdzieciomświat.Aleonanielubiłapodróżować.Lubiłaporządek,
ajabyłembałaganiarzem,rozrzucałemksiążkiipłyty.Wiesz,kurz…Dlaniejtobyłonie
dozaakceptowania,takjakto,żechciałempowiesićwsaloniedużyportretJimiegoHendrixa.Ona
koncentrowałasięnażyciurodzinnym,jachciałemspotykaćsięzludźmi,miałemwieluprzyjaciół.Nie
umieliśmyzesobąrozmawiać.Onasiędąsałaobyleco,jamiewałemromanse.Terazchodzimy
naterapię,alewątpię,czycośztegobędzie.Możedosiebieniepasujemy.Widzisz,obojebyliśmy
kiedyśtakbardzospragnienimiłości,żeniezwracaliśmyuwaginanicinnego.Chcieliśmypoprostuczuć
siękochani,boniedoznaliśmytegowdzieciństwie.Aleczyzaznawszymiłości,naprawdębyłem
szczęśliwy?Terazsamjużniewiem.Wydajemisię,żetoniebyłaprawdziwamiłość,ajedynierodzaj
ulgi,żejednakktośmniekocha,żejestemkochany,żenatozasługuję.Potrzebujemytego–żebyinni
naskochali,żebyśmymoglizacząćbyćsobą.Doznajemyulgi,bożyliśmywcześniejwstrachu,żenie
zasłużyliśmynamiłość,aletoniejestprawdziwamiłość.Miłośćtocoś,cosamemutrzebazbudować,
atotrudnasztuka.Wątpię,czytopotrafię.Niechcemisię.Rozumiesz,comamnamyśli?Możenamsię
wydawać,żejesteśmyszczęśliwi,aletotylkozłudzenie.Niewiemy,niewidzimywyraźnie,cojestdla
nasnaprawdęważneicobynasrzeczywiścieitrwaleuszczęśliwiło.Żyjemyzłudzeniami.Naszeoczy
przezwiększączęśćżyciasąpoprostuzamknięte.
Erykzamyśliłsięnachwilę,apotemzapytał:
−Czyztego,copowiedziałeś,wynika,żenigdyniemożemybyćpewni,żejesteśmynaprawę
szczęśliwi?
JednaknatopytanieSebastianniemiałdobrejodpowiedzi.Rzucił,żejeszczejejnieznalazł.Eryktakże
nie.„Jakąmampewność–pomyślał–żedążącdoczegośwposzukiwaniuszczęścia,nieodkryjemy
kiedyś,żenasztrudbyłjałowy,skazanynaniepowodzenie,boszczęściejestczymśinnymigdzie
indziej?”Topytaniesprawiło,żepoczułprawdziwyniepokój.
Człowiek,któryniemiałszczęściawcharakterze
Erykuważał,żemaraczejudaneżyciemałżeńskie.Dogadywałsięzżoną.Jasne,żeczasamisiękłócili,
aleniemiałzłudzeń,żemałżeństwotosielanka.Nieczułteżpresjizaspokajaniaoczekiwańswoich