Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Nigdyoniejniesłyszałem.
Wyglądałnazupełnieniezainteresowanego.
Mamdoktoranta,którychcesięniązająć,alezdaje
się,żebardzomałonajejtematnapisano.
Karolino...Lennartwestchnąłwtenswójdojrzały,
nieświadomiepatriarchalnysposób.Historiasztuki
tojednowielkiewysypisko.Szczególniegdydotyczy
kobiet.Jedyne,comożnazrobić,tozacząćgrzebać.
Czasemznajdziesięcoścennego,alejesttamteż,
niestety,mnóstwogówna.
Spojrzałnanią,jakbypowiedziałcośbardzo
wartościowego,więcprzytaknęła.
Dobrze,Lennarcie.Zapamiętamto.
Ledwiezdążyławejśćdoswojegogabinetu,gdyktoś
demonstracyjniezastukałdodrzwi.Jakiśmłody
mężczyznazajrzałdośrodka.Miałnasobiekoszulę
wjednolitymbeżowymkolorze,trochęjakmundur,przez
momentsądziła,żetoktośzfirmykurierskiej,może
zzamówionąksiążką,októrejzapomniała.Później
zrozumiała,żetoAntonStrömberg,doktorant,którego
nigdywcześniejniespotkała.Wyglądałnabeztroskiego
ipewnegosiebie,dokładnietakjakwyglądaosoba
piszącabeztroskie,pewnesiebiee-maile.Zachowywał
się,jakbybyłusiebie,mimożezdążyłzrobićzaledwie
kilkakroków,uśmiechnąłsięiskinąłdoniej.
Cześć,Karolino,tojajestemAntonStrömberg.
Wstała,bysięprzywit.Bnaprawdęprzystojny.
Wysoki,znonszalancjąwpostawie,niecoprowokującą.
Pomyślałem,żeskorojużtujestem,wpadnęsię
przywitaćmówiłdalej.Dostałaśmóje-mail?
Achtak,właśnie.Tak.