Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
jużzasobączasyświetności.Miejscamitynkzaczynał
odpadać,anamurzewyrastałymałeroślinki.Pomimo
towciążmiałwsobiemagię.Tadziwnafala
sentymentalizmuzupełniezaskoczyłaMassima,
boprzecieżwtynkachicegłachniebyłonic
magicznego.
Poszerokichschodachdoszedłdofrontowychdrzwi
izadzwonił.Czekprzezchwilę,bniącniecierpliwie
palcamioceglanymur,zanimzadzwoniłponownie.Nie
byłoodpowiedzi,więczałomotałwdrzwipięściami.
Jakśmiałakazaćmuczekać?Wyciągnąłszyjęizajrzał
wjednozokienparteru,niemalspodziewającsię
zobaczyćośliwieuśmiechniętątwarzwiedźmy.
Niebyłotamjednaknikogoidopieroterazzauważył,
żewszystkieoknazamknięte.Przesłanieniemogło
byćwyraźniejsze.NajwidoczniejpannaGoldingnie
życzyłasobieodwiedzin.
Wściekły,odwróciłsięnapięcie,zbiegłposchodach
izarośniętąścieżkązacząłokrążać
palazzo
.Każde
zamknięteoknowydawałosięzniegonaigrawać,
cotylkozwiększałojegorozdrażnienie.Nakońcu
ścieżkiznalazłfurtkęzzepsutązasuwką,zastąpioną
czymś,copodejrzanieprzypominałodamską
pończochę.Znajwyższąirytacjąszarpnąłtopalcami.
Minąłkupękamieniipordzewiałegożelastwaipod
kamiennymłukiemwszedłdoogrodzonegoogrodu.
Inaczejniżodfrontu,tutajwszystkieoknabyłyotwarte,
anastolikuzmarmurowymblatemstałaszklanka
zwodąileżałogryzekjabłka.AwięcFloraGoldingbyła
tutaj.Tylkogdzie?
Odpowiedźpojawiłasięniemalodrazu.Zogrodu