Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Jakjanielubię,kiedyoczynaszejpanizamieniająsię
wdwieszparki,adziurkiwnosierobiąsiędużeiokrągłe.
Toznak,żenaszapanisiędenerwuje.Jakbytegobyło
mało,kiedysięzłości,głośnooddychaizmieniakolor
naczerwony.Takwłaśniebyłowczoraj.Ranopani
wyglądałajeszczecałkiemzwyczajnie,alepotem
zobaczyła,żesiedzęwszatniinieradzęsobie
zwłożeniembutów.
Tomek,coztobą?spytała.Wszystkiedziecijuż
ubraneizarazwyjdądoogródkalepićbałwana.
Jateżjużjestemprawiegotowy.Tylkozanicnie
mogęwłożyćbutówposkarżyłemsię.
Paniprzykucnęłaobok.Złapałazacholewkimoich
ciepłych,zimowychbutówizaczęłaciągnąćzcałychsił.
Namęczyłasięprzytym,zasapała,alewkońcuzawołała:
No,weszły!
Nibyweszły,alewyglądałyjakośdziwnie.Japierwszy
wpadłemnato,cojestzniminietak.
Mamprawybutnalewejnodze,alewynaprawej
powiedziałem.Okropnieminiewygodnieiniemogę
ruszaćpalcamidodałem.
Panispojrzałanamojenogi.
Rzeczywiście.Włożyliśmyjeodwrotnieprzyznała.
Musimyzdjąćwestchnęła.
Łatwiejbyłopowiedzieć,niżzrobić.Paniprzysiadła
napodłodzeipróbowaławyjąćmistopęzbuta.Ciągnęła
zawzięcie,ajakurczowotrzymałemsięławeczki.
Myślałem,żeurwieminogę.Alejakośposzło,najpierw
zlewym,apóźniejzprawymbutem.
Uff,udałosięsapnęłapani,ajapoczułem,żeznowu
mogęruszaćpalcamiinicmnieniegniecie.