słowa.Tak,tomiałbyćdzieńjejślubu.Tozrozumiałe,
żejestzirytowana,bomuzapobiegł,proponując
kandydatowinapanamłodegolukratywnąpracę
wDubaju.Pośpiech,zjakimJeremyprzyjąłjegoofertę,
orazwrażenie,żezrobiłtozulgą,usprawiedliwiały
interwencjęKyle’a.
–Niepowinnaśbyłaprzygotowywaćsiędoślubu,
który,jakświetniewiedziałaś,niewchodziłwrachubę.
Jejoczyzabłysły.
–Ajeślibyłamzakochana?
Kyleuniósłbrwi.
–Pocałychczterechtygodniach?
–Doskonalewiesz,żeniepotrzebanawettyleczasu.
–Urwała,jejpoliczkisięzaczerwieniły.Spuściławzrok
iwyjęłaztorebkiciemneokulary.–Chcęwiedzieć,
coturobisz.Chybanieprzyjechałeś,żebyznówsię
zemnąkłócić.
Splótłramionanapiersi.
–Jeślisądzisz,żemożeszmniewyrzucić,zapomnij
otym.Jestemgościempanamłodego.Zajmujęsięjego
finansami.
Wzięłagłębokioddech,onzaśzfascynacją
obserwowałjejtwarz,naktórejirytacjęzastąpiłpiękny
szerokiuśmiech,takijaktenzdobiącyokładki
magazynówiplakaty.
–Ajużmyślałam,żechciałeśsięprzekonać,czy
wostatniejchwilinieznalazłamsobienowegomęża.
Zmarszczyłczoło,czującdelikatnyzapachjejperfum.
Siłąwolipowściągnąłimpuls,bysiędoniejzbliżyć.
–Moimzadaniemniejestpowstrzymaniecięprzed
małżeństwem.