Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
byłokłamstwem.
TwarzLindsaypobladłajeszczemocniej.Poderwała
dłońdoszyiiztrudemprzełknęłaślinę.
‒Przyjęcie?–wykrztusiła.–Niemogę,proszęcię!
Furiaogarnęłagodosłowniewułamkusekundy.
‒Cocitakiegozrobiłem,żetaktraktujeszmnie
imojąrodzinę?Zradościąprzyjęliśmyciędodomu,
zaprosiliśmyciędonaszegożycia.–Przygryzłdolną
wargę,abyzapanowaćnadbóleminiedaćjejpoznać,
żecierpi.
Powiedziałjej,żenicgojużnieobchodziiszczerze
wierzył,żenaprawdętakjest.Musiałwtowierzyć.
‒Mojamatkapokochałacię–ciągnął,odzyskawszy
spokój.–Traktowałacięjakcórkę.Czytakąmonetą
zamierzaszjejodpłacić?
NarzęsachLindsayzadrżałyłzy.Zamrugała
gwałtownieipotrząsnęłagłowąztakoczywistą
rozpaczą,żeAntoniosowiznowuprawiezrobiłosięjej
żal.Prawie.
‒Nie,nie–odparłaledwodosłyszalnie.–Byłam
bardzowdzięcznatwojejmamiezadobroć,jaką
miokazała.
‒Dziwnatatwojawdzięczność.
Wjejoczachbłysnąłogień.Antonioszupełnienie
rozumiał,cojestpowodemjejgniewu.Ostatecznie
toonaopuściłajego,prawda?
‒MimotopowrótdoGrecjibędziedlamniebardzo
trudnymprzeżyciem–powiedziała,całkiemjakbynie
słyszałajegosłów.
‒Zjakiejwłaściwieprzyczyny?–zagadnąłlekkim
tonem.–Masztu,wNowymJorku,kochanka?