Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
plastikowąmaszynąprostowpopiółzogniska.Chmura
pyłuosiadłananiej,maławlazławsamśrodekiuderzała
autkiem,wznosząckolejnetumany.Siedziałajakmały
budda,całaczarnaodpopiołu,leczroześmiana.Nawet
kaszelniezniechęcałjejdokolejnychuderzeń.
Pomyślałam,żesprawdzasięstarazasada:dziecko,
gdybrudne,jestwyraźnieszczęśliwsze.Roześmiałamsię
isiadłamobokniejnaławce.Nieprzyszłomidogłowy,
bywyciągnąćjąześrodka.Popiółniebyłgorący,
boostatnioniepaliłyśmyogniska.Niechwięcsiębawi.
Musiprzecieżpoznawaćsmakiziemi.
Dopierogdysięznudziłaiprzypominałabardziej
małegokominiarczykaniżmojąmałądziewczynkę,
zabrałamjąpodpryszniciprzebrałam.Nieprotestowała,
bopozwoliłamjejzałożyćulubionąsukienkę,niebieską
wbiałekwiatki.Byłciepłydzień,wiosnazaczynałapowoli
przechodzićwciepłelato.
–Chcieto!–wskazałapalcemnaniebieskikapelusz,
wktórymczasemparadujęnagrządkach.Wzięłam
gozpółkiinałożyłamnamałągłówkę.Złotawo-rdzawe
loczkiwystawałyspodrondkaiZosiawyglądałajakmłoda
damazromantycznejpocztówki.Pobiegłampotelefon,
zrobiłamjejszybkiezdjęcie.
–Jakaślicznamamycórcia,popatrz!–pokazałam
małądziewczynkęnawyświetlaczu.
–Wyślijtacie,wyślijtacie!–wykrzyknęłaradośnie,
machającrękami.
WysłałamzdjęcieMartinowi.Podpisałam:Naszamała
córeczkawcałkiemdużymkapeluszu.
Boważniejszeodtego,comiędzynamiBYŁO,jestto,
coTERAZ.Chciałam,bybyłazgoda.Czułamjednak,
żemamyjeszczewieledozałatwienia.
Zosiasięgnęłaposwójzabawkowytelefoniuderzając
wklawiszeudawała,żewysyłatacieswojezdjęcie.
–Halo!Tata?Zosiawysyła!–meldowałapokażdym
wykonanymzadaniu.Jatymczasemwłączyłamlaptopa
iwpisałamwGooglewyrazy:małyptaszek,rdzawy
ogonek.Wcisnęłamopcjęwyszukiwaniagrafiki.Nie
musiałamdługoczekać.Moimoczomniemalnatychmiast