Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Leonardozatrzymałsię,nacisnąłprzyciskściągający
windęiwłożyłręcedokieszenispodni.Helena,stanęła
zanimtakblisko,żemogładostrzecdoskonałysplot
włókienmarynarkiinienagannączerńwłosów
kręcącychsięnadkarkiem.
Wzięłajedengłębokiwdech.
Leo.
Odwróciłsię,ściągnąłgniewniebrwi,wyciągając
ręcezkieszeni.
Co,dodiabła…?
Tekrótkiesłowawypowiedzianetwardym,surowym
głosem,sprawiły,żezimnydreszczprzeszedłjej
poplecach.Mimożenienależaładoniskichkobiet,
musiałazadrzećgłowę,żebyspojrzećmuwoczy.
Chciałabymporozmawiaćpowiedziała,silącsię
naspokój.
Niemogłaśzadzwonić?
Aodebrałbyśtelefonodemnie?
Odpowiedziałuśmiechem,oilenieznaczny,
pozbawionywesołościruchwargmożnabyłonazwać
uśmiechem.
Pewnienie.Nibypoco?Niemamyoczym
rozmawiać,aniprzeztelefon,anitwarząwtwarz.
Wtymmomenciewindazjechałanaparter.Leonardo
wykonałdłoniągest,którymożnabyuznać
zauprzejmy,gdybyniezimnybłyskwjegooczach.
Przykromi,żestraciłaśniepotrzebnieczas.
Iztymisłowamiwszedłdośrodka.
Helenazawahałasię,poczymwskoczyłazanim.
Pojawiaszsięposiedmiulatachmilczenia
iwyciągaszręcepofirmęmojegoojca.Jestoczym