Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozejrzałamsiępopoczekalni,wktórejprzyszło
miczekaćnasamolot.Znajdowałysięturodziny
zdziećmi,paryszczęśliwe,paryskłócone,małżeństwa
zdługimstażemioczywiściesingle.Ciinteresowalimnie
najbardziej.Przemyśleniaprzerwałkomunikat
wydobywającysięzgłośnikówumieszczonychnad
głowamiczekających.Miłydamskigłospoinformował
czekających,żeodprawanalotdoLondynuStansted
właśniesięrozpoczęła.Wstałamzplastikowego,
niewygodnegokrzesłaiwyjrzałamprzedsiebie.Przede
mnąjużformowałasiękolejka,anasamymjejpoczątku
stałakobietaubranawmundurekizuśmiechemprosiła
opokazaniekartywstępunapokład(dlaczegoniemoże
powiedzieć,żechcezobaczyćbilet!)orazkarty
priority
(omatko,cotozakarta?!dlaczegojajejniemam?!).Już
pochwilipracownicalotniskazezdenerwowanąminą
orazgłupiminienaturalnymgrymasem,którymiałbyć
uśmiechem,powtórzyławmojąstronę:
Agdziepanikarta
priority
?
Eeee…niemamwymamrotam.Wtym
momenciepasażerowiemielijużniezłyubaw,amoja
twarzprzybrałaodcieńburaka.
Toproszęprzejśćdokolejkiobok.
Spojrzałamwbok,gdziekłębiłsiętłum.Posłusznie
wyszłamzogonka,żebynienarobićsobiejeszcze
większegowstydu.Ocochodzizkartąpierwszeństwa?
Przecieżkażdypierwszyniebędzie.Znalazłamkoniec
drugiejkolejki,którywydawałmisiętakodległy
odmojegopoprzedniegomiejsca,żepostanowiłampójść
jeszczenamałąkawędokawiarniobok.Acomitam.
Pocostaćtyleczasu,skoromogęsobieusiąść,wypić
espressoipoczekać.Spokojniezatempiłam,obserwując
pasażerówznikającychwkorytarzuprowadzącym
napłytęlotniskową.Naglemójtelefonwkieszeni
marynarkizacząłdzwonić.Miałamnastawiony
najgłośniejszydzwonekiwibracje.Trzęsącymisięrękoma
chwyciłamkomórkę,potrącającprzyokazjifiliżankę
zkawą,którawylałasięnamojenowe,białedżinsy.
Wstałamszybkoodstolika,żebyratowaćsytuację