Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
iczarnąjedwabnąspódnicę,któraznakomicie
eksponowaławąskątalięizaokrąglonebiodra.
Wyglądałajakuosobieniepokusy,toteżdopiero
pochwiliocknąłsięiruszyłzanią,doganiającjąprzy
schodach.Mocnozłapałjązaramię,zmuszając
byodwróciłasięwjegostronę.
–Ocochodzi?–Popatrzyłaznacząconaswojeramię,
jakgdybyzamiastmęskiejrękitkwiłatamzielona
ropucha.
Samroześmiałsię,cofającdłoń.
–Zawszejesteśtakawyniosła?Myślisz,żetodziała
namężczyzn?
–Japrzynajmniejniemówięinnym,jakmajążyć
izkimsięspotykać–odparła,mrużącpowieki.
–Totwojaspecjalność,czyżnie?
Nieczekającnaodpowiedź,zbiegłaposchodach
iprzezpodwójneszklanedrzwiwyszładoogrodu,gdzie
kilkaparspacerowałoalejkami.Wokołopanował
przyjemnypółmrok,rozpraszanyjedynieświatłemzsali
balowejrezydencjiiblaskiemksiężyca.Anna,
świadoma,żeSamnieodpuściłipodążazanią,udała
sięwstronęniewielkiejfontanny,gdzie,jak
przypuszczała,będąmogliporozmawiaćbezświadków.
–Jakimprawemdecydujesz,zkiminnimogąsię
umawiać?–zawołałaoskarżycielskimtonem.
–Jeślimasznamyślimojegobrata…
–Nodalej,przyznajsię!Powiedziałeśmu,żebyzerwał
zemną,bochcęgojedyniewykorzystać!Bochcęsię
dobraćdotwoichpieniędzy,byratowaćfirmęojca.
Samniewierzył,żejegobratmógłbyćtakgłupi,
bypowtórzyćjejwszystkoto,comumówił.Powinienbył