Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tojużprzeszłość.
Otworzyłaszerzejoczyizamigotałwnich
bursztynowybłysk.
–Trudnobyłozapomnieć,gdyrzucanomitowtwarz
codwieminuty.Jaksądzisz,dlaczegoprzestałamztobą
wychodzić?Jakakobietazniosłabyświadomość,
żepołowakobietobecnychnaprzyjęciubyławłóżku
zjejmężem?
Coburnbyłzadowolony,żewreszcieudałosię
jąporuszyć.
–Jeszczerazcipowtarzam,żetogrubaprzesada.
Stworzyłaśsobiewgłowiejakąśmitycznąpostać,
zupełnieoderwanąodrzeczywistości.
–Trudnoodróżnićtombakodzłota–parsknęła.
–Teraz,kiedyzostałeśszefemcałejfirmy,pewnie
musiszbardziejuważaćnazachowanie.Czyjesteś
pewien,żetwojeegozniesietakąwładzę?
–Mojeegomiewasiędobrze–mruknął,pochylając
sięwjejstronę.–Idziękuję,żetakszczerze
pogratulowałaśmiawansu.Możepowinniśmyprzenieść
tęrozmowęgdzieśindziej.Tochybaniejestnajlepsze
miejsceaniczas.
Utkwiłwzrokwjejtwarzy.Dianaoblizaławargi
izatrzymaławzroknajegoszyi.
–Niesądzę,żebytobyłdobrypomysł.Zresztąitak
muszęjużiść.Mamjeszczemnóstworzeczy
dozałatwieniaprzedwyjazdem.
Coburnotoczyłpalcamijejnadgarstek.
–Powinniśmyodbyćtęrozmowęroktemu.Może
wtakimraziezrobimytoteraz,zanimuciekniesz,żeby
udowodnićswojemuojcu,żepotrafiszpodejmować