Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zaczęłonabieraćsensu:jejpełniejszekształtyiduży
samochód.Jeślinawetniewyszłazamąż,
tozpewnościąnietraciłaczasuipoichrozstaniu
szybkoznalazłasobiezastępcę.Maxnieznałsię
nadzieciach,nieumiałoceniaćichwieku.Dziecko
mamniejniżtrzylata,alemówipłynnie,więcjużnie
niemowlę.
–Idź,proszę.–Tymrazemniebyłowniejpewności
siebie.–Porozmawiamy,alenietu.Inieteraz.
–Oczywiście.–Jedynedzieciwrodzinie,jego
siostrzenice,wydawałymusięzistotamizMarsa.Nigdy
niewiedział,jaksięwobecnichzachowywać.
–Mamusiu
Jednospojrzenie.Tylkozerknieizobaczydziecko.
Odwróciłsięiujrzałmałegochłopcazgłówkąpełną
loczków,którystałupodestuschodów,tulącdosiebie
niebieskikocyk.
–Jestemgłodny.
MalecwyglądałjakskórazdartazMaxa.Nie
dorosłegoMaxa,alerezolutnegodwulatka,którzy
wtowarzystwiebrataszczerzyłsięnazdjęciu,które
wisiałonaścianiewdomurodziców,wśródinnych
rodzinnychfotografii.
Nogisiępodnimugięły.Miałwrażenie,żektoś
zdzieliłgowgłowęiocknąłsięwalternatywnej
rzeczywistości.SpojrzałnaGillian.Zbladłaizcałejsiły
zaciskałapalcenakrawędzidrzwi.
–Mamusiu?–powtórzyłzadzieckiem,niespuszczając
oczuzmatki.SynekGillian.PodobnydoMaxajakdwie
kroplewody.Niepotrzebowałskomplikowanych
wyliczeń,bywiedzieć,żetojegodziecko.