Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział3
ZerknęłamnaMironaiJoshuę,upewniającsię,żeto,
coczuję,niejesttylkowynikiemnerwów.Uniesionebrwi
diabłaianiołaupewniłymnie,żeniejestemprzeczulona.
Ktośnasobserwował.Joachimzwolnił,bywyrównaćkrok
znaszym,alewydawałosię,żeniezauważanic
niepokojącego.Mojepalceodruchowowędrowały
dosztyletuupasa;żałowałam,żeniemogęzaciskać
pięścinarękojeścimojegomiecza.Wtejniewiadomej
obecnościkryłosięcośzłego.Uczucieodpłynęłonagle,
alewłoskinakarkustałydębajeszczekilkaminut,jakby
toniespojrzenienamniepadło,alezimnepalcedotykały
skóry.Westchnęłam,jednakmięśniesięnierozluźniły.
Cotobyło?zapytałJoshua.
Niewiem.Alecośmisięwydaje,żenaszpobyttutaj
niejestjużtajemnicąicokolwiekodpowiadazaśmierć
wampirów,jużonaswiepowiedziałamcicho.
Czassiękurczył.Joachimzmarszczyłczoło,zły,żenic
niezauważył.
DalekododomuMarietty?zapytałgoMiron,
awampirpokręciłgłową.
Cieszyłamsię,żejestnastylkoczworo.Wawrzyniec
zostałjednakwTrumnie.Jegozmieszanieipoplątane
emocjewpołączeniuzciałeminaturąkochanka,nie
wojownika,mogłyraczejprzeszkadzać,niżpomagać.
Przyspieszyliśmykroku,byjaknajszybciejdotrzeć
doDomuKwiatów,jaknazywanosiedzibęwampirzyc.
ZnajdowałsięniedalejniżdwakilometryodTrumny.
Wysokinadwapiętrabudynek,oceglanychścianach
izielonkawym,miedzianymdachu,dośćponuryzpowodu
solidnych,drewnianychokienniczasłaniającychwszystkie
okna.Nauczonadoświadczeniami,niedowierzałam
pierwszemuwrażeniuirzeczywiście.Odwejściawitało
nasciepłeświatłolampionów,zapachróżimiękkość
bordowegoatłasu.
DomKwiatówpełniłdwiefunkcje.Wpokojach