Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wylądowaliśmy.
Cadespochmurniał.
–Sprawamusiałabyćpoważna.Comubyło?Wiesz
może?
Przytaknęłaruchemgłowy.
–Skarżyłsięnabólwklatcepiersiowej,
promieniującydouszuidziąseł.Apotemstracił
przytomność.Chciałammuzbadaćpuls,aleniczegonie
mogłamwyczuć.
–Tomiwyglądanazawał–powiedział,rzucającjej
szybkiezatroskanespojrzenie.–Cosiędalejdziało?
–Wszyscywokółspanikowali–odparła,krzywiącsię.
–Jarozpoczęłammasażserca,astewardesaposzła
poprzenośnydefibrylator.Udałonamsięustabilizować
rytmsercaizapewnićdopływkrwidonarządów
wewnętrznych.–Wargizaczęłyjejdrżeć,gdy
tomówiła.–Myślałam,żewszystkobędziedobrze,ale
wtedynastąpiłozałamanie,sercezaczęłobić
nieregularnie,anawetsięnachwilęzatrzymało.
Cadewstrzymałoddech.
–Musiałbyćwbardzozłymstanie.Atysięnapewno
nieźleprzestraszyłaś.
–Fakt,bardzosięmartwiłam–przyznała–aleteż
jestemlekarzem,doświadczenierobiswoje.
Naszczęściewapteczcemieliadrenalinę,więc
podałammujądożylnie.Izacząłdochodzićdosiebie.
–Specjalizujeszsięwratownictwie?–zapytał
zzaciekawieniem.
–Nie,jestempediatrą.
–Wszpitalu,czyjesteślekarzemrodzinnym?
Zbliżalisiędosamochodu.ByłtoSUV,