spadającymiodłamkamiszyby.Zanimzrozumiała,cosię
dzieje,jakiśmężczyznaotworzyłdrzwiikrzycząc
pohiszpańsku,kazałjejwysiąść.
Niebyławstaniesięporuszyć.Bandytachwycił
jązarękęiciągnąłdostaregodżipa.Innymężczyzna
wyciągnąłvanHortona.Taksówkarzleżałnaziemiobok
auta.
Bandycimielizasłoniętądolnąpołowętwarzy,
wszyscybyliwyposażeniwautomatycznąbroń.
Jamessamwydostałsięztaksówkiiuniósłręce.
Jedenznapastnikówdźgnąłgokolbąwbrzuch.
–Wyrzucićtelefony!–wrzasnąłnapastnik.
JamesivanHortonsięgnęlidokieszenimarynarek
ipozbylisiętelefonów.Drugibandytaznalazłtorebkę
Gabbynapodłodzetaksówki,wyrzuciłjejzawartość
naziemięikolbąroztrzaskałtelefon.Mężczyzna,który
stałnajbliżejvanHortona,krzyknąłpohiszpańsku,
bywsiadalidodżipa.
–Coonimówią,paniDiaz?–szepnąłdoniejvan
Horton.
–
Nohablar
!–Mężczyznazbroniądźgnąłvan
Hortonawbrzuch,atenzgiąłsięwpół.
Gabbyzdusiłaokrzyk.
–Wsiadać!–wrzasnąłznówtenzbroniąimachnął
karabinem,tymrazemteżwystrzelił.Wziemię,tuż
przednimi.Gabbykrzyknęła.Jamesprzerażony
wskoczyłnatyłdżipa.Gabbytaksiętrzęsła,żedopiero
zadrugimrazemzdołałanacisnąćklamkę,podciągnęła
sięiwsiadła.VanHortonnieposzedłichśladem.
–Mówiszpoangielsku?–zwróciłsiędojednego
zbandytów.–Mampieniądze.Mogę…