Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
P
nawschodzie.Wparku,otaczającymZamekAraluen
ierwszepromieniesłońcarozjaśniłyniebo
ptakioznajmiłyśpiewempoczątekdnia–najpierw
nieśmiało,pojedynczobądźparami,bywkońcupołączyć
głosywjedenwielkiradosnychór.Odczasudoczasu
któryśprzemykałpośródrzadkorosnącychdrzew,
poszukującjedzenia.
Mostzwodzonybyłakuratpodniesiony.Sprawa
oczywista.Podnoszonogokażdegowieczoruodziewiątej,
chociażwAraluenieodkilkulatpanowałpokój.Jednakże
doświadczeniludziewiedzieli,żepokójmożezostać
zniszczonywkażdejchwili,bezostrzeżenia.Jakkiedyś
ująłtokrólDuncan:„Odnadmiaruostrożnościniktjeszcze
niezginął.”
Brzegifosyłączyłwąskidrewnianymostek–dosłownie
kilkadesek,powiązanychlinąiłańcuchami.Wrazieataku
możnabyłopodnieśćgobeztrudu.Podrugiejstronie
stałodwóchstrażników,anamurachczuwalikolejni.
Wieleparoczuprzeczesywałopięknieutrzymanypark,
otaczającyzamekzewszechstronpasemoszerokości
kilkusetmetrów,orazgęstelasydokoła.
Naglejedenzmężczyzndałkuksańcaswemu
towarzyszowi.
–Idzie–powiedział.
Spośróddrzewwychynęłasmukłapostaćizaczęła
wspinaćsięwgóręłagodnegoporośniętegotrawą
wzniesienia.Postaćmiałanasobiesięgającyudmyśliwski
kaftanzeskóry,przewiązanypasem,wełnianątunikę