Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Baloniki
Poranekbyłtaki,jakipowinienbyć,kiedysięidzienakoniecświata.Wszystkie
rzeczystałyjużspakowanewjadalni:dużeimałewalizki,koszeispororozmaitychsiatek.
Krążyłemmiędzynimi,ciąglejeszczenabosakaiwpiżamie,ponieważniebardzo
wiedziałem,jaksięubrać.Tatuśpewnierównieżniewiedział,bopochwilistanąłkoło
mnieteżwpiżamieinabosaka.Niemówiliśmynicdosiebie,chociażchyba
myśleliśmyotymsamym.
–Niestójcietak,bodostanieciekataru–upomniałanasmamusia,wchodzącdo
pokojuzJózefemnaręku.Wróżowychśpiochachiobszytejkoronkąwyjściowejczapcemój
bratwyglądałnaprzygotowanegododrogi.–Jakmyślicie–spytała–którywózekbędzie
najlepszy?
–Aha–domyśliłsiętatuś–todowózkachceszwładowaćtewszystkiebagaże?
–Jakto?–zdziwiłasię.–WwózkujakzwyklepojedzieJózef.
–Awalizki?–spytałtatuśiusiadłnanajwiększej.Naznakpoparciausiadłemobok
niego.
–Niewiem–zmartwiłasięmamusia.–Alechybaniecałyczasbędziemyszlina
piechotę.Koniecświatajest,jaksądzę,dośćdaleko.
–Takczyinaczej,walizkizostają.Zostająteżkoszeisiatki.Noiwózek,rzeczjasna.
–ZJózefem?–przestraszyłasięmamusia.
–Józefawsadzimywnosidełka–zdecydowałtatuś.–Iweźmiemyjedendużyplecak.
O,ten.–Wskazałnanajbardziejwypchany,czerwony,doktóregoprzywiązanybyłluzem
metalowykubekitrampkimamusi.
–Alejaniepamiętam,cownimjest–zaprotestowała.–Byćmożepotrzebniejsze
rzeczysącałkiemgdzieindziej.
–Byćmoże–zgodziłsię.–Sprawdzimytopodrodze.–Zerwałsięnagle,pocałował
mamusięiJózefaiwybiegłzpokoju.
Józefrozdziawiłbuzię,pokazującswojeczterywielkiezęby,amamusiapopatrzyłana
mniepytająco.
–Cootymmyślisz,Karolku?
Próbowałempodnosićpokoleiróżneplecaki,wkońcuzdecydowałemsięnapłaski,z
wojskowegobrezentu.
–Wezmęjeszczeten.
–Niebędziecizaciężko?–zaniepokoiłasię.
Przymierzyłemipokręciłemgłową.
–Wcomamsięubrać?–spytałem.
–Przygotowałamciwszystkowłazience.Ubierzsięiprzyjdźcieztatusiemdokuchni.
Naśniadanieniebyłodzisiajpłatkówowsianychaniryżunamleku,tylkokakao,bułki
zszynkąiciastozrodzynkami,zupełniejakwjakieśświęto.
Apotemmamusiapowiedziała,żemusijeszczeposprzątaćiwszystkoposprawdzaći
żebyśmywynieślito,cozabieramy,nawerandę.Niebyłotegowkońcudużo:dwaplecaki,
Józefinosidełko,uporaliśmysięwięcszybciutko.
Kiedymamusiawyszła,byłojużpołudnie–takie,jakiepowinnobyć,kiedysięidzie
nakoniecświata.
–Notoidziemy!–KlasnąłwręcetatuśipobiegłpobuszującegowtrawieJózefa.
–Spójrznajegośpioszki!–wykrzyknęłamamusia.–Tylkogoumyję,przebioręi
możemyiść–zdecydowałaizniknęłazJózefemwdomu.
Tatuśwestchnąłipodszedłdofurtki,obokktórejprzechodziłwłaśnienaszsąsiad.
–Rzucilikolorowebaloniki.Znosami–poinformował.
–Znosami?–zainteresowałsiętatuś.
3