–Tak–potwierdziłsąsiad.–Aniektóremająpodobnonawetuszy.Aleniewiem
dokładnie,botakichniewidziałem.
–Łakomarzecz,takiebaloniki...–powiedziałwzamyśleniutatuśimrugnąłdomnie
porozumiewawczo.–Zarazwrócę.
–Pójdęztobą!–Chwyciłemgozarękę.
–Pilnujbagaży–poprosił.–Wkrótcebędęzpowrotem.
Patrzyłemzanimtakdługo,ażzniknąłzakrzakamijaśminu.
Ciekawe,czybędązuszami,zastanawiałemsię.
WtedywyszłazdomumamusiazwyperfumowanymJózefemnarękach.Miałterazna
sobieśpiochywzielonezająceiokropnieziewał.
–Nakarmiłamgoprzyokazji–powiedziała.–Terazpowinienbyćgrzeczny.
Wsadzimygownosidełkoibędziespał.Prawda,małyzajączku?–spytałapieszczotliwie,
gilgającgopodbródką.Zabuczałcośposwojemuizamknąłoczy.–Ruszamy!–ucieszyła
się.
–Sami?Aktobędzieniósłtenwielkiplecak?
Mamusiarozejrzałasięniespokojnie.
–Gdzietatuś?–spytałapochwili.
Powiedziałemjejizarazpoczułemsięgłodny.Niewiem,comiałyztymwspólnego
baloniki,alewidoczniecośmiały.
–Cozjemydzisiajnaobiad?–spytałem.
–Naobiad?!–Oczymamusizrobiłysięokrągłezezdumienia.–Przecież...–
zająknęłasię–przecieżwyruszamy...
–Pewnie–zgodziłemsięodrazu.–Alemożemyprzecieżruszyćpoobiedzie,
prawda?
Mamusiauśmiechnęłasięjakbyzprzymusemiweszładodomu.Józefawzięłaze
sobą.
Poszedłemsprawdzić,czyniedojrzałyczasemnowetruskawki.Sprawdzałemtak
długo,ażpoczułem,żewłaściwiewcaleniejestemgłodny,iwtedyusłyszałemskrzypienie
furtki.
*
Byłyniebieskie,czerwoneiżółte.Miaływielgachnenochaleidziwne,małeuszka.
Tatuśtrzymałjemocnowobugarściach,aonezdawałysięunosićgowpowietrze.
Wyglądałototak,jakbyzdużymwysiłkiemtrzymałsięjeszczeziemi.
–Karolu!–wołał.–Karolu!Pomóżmi!
Podbiegłemdoniego,aonpodałmikilkasznureczków.Poczułemsiętaklekki,
jakbymnicnieważył.Skakaliśmyztatusiemwielkimisusamipoogrodzie.Mamazaraz
wybiegłazdomuizaczęłakrzyczeć,żeonateżchce.Daliśmyjejpodwabalonikii
unieśliśmysięwszyscyrazemnadgrządkamitulipanów,nadtruskawkamiiszczypiorkiem.
–Au!–krzyknęłocośodstronydomu.
–Józef!–Roześmiałasięmamusia,skacząckuwerandzie.
Niechonteżpofruwa,pomyślałem.
Mamusiaprzywiązałabalonikidobalustrady,żebyniepoleciały,aJózef,siedzącpo
turecku,śliniłsięiszczerzyłzęby.Umocowałemdoszelekjegośpioszkówżółtybaloniki,
zanimzdążyłempochwalićsiętymmamusi,Józefwisiałpodsufitemwerandy.
Żebyściągnąćgonaziemię,musieliśmyprzynieśćspodczereśnidrabinę.Byłabardzo
lekka,boprzywiązaliśmydoniejbaloniki.
–Mamświetnypomysł–pochwaliłsiętatuś,gdysiedzieliśmyjużwszyscyprzystole,
naktórymdymiłgarzupy.–Awłaściwie–poprawiłsię–kilkapomysłów.Popierwsze,
przywiążemydonaszychplecakówbaloniki.
4