W Pamiętniku z powstania warszawskiego Miron Białoszewski wspomina:
Było przed piątą. Rozmawiamy, nagle strzelanina. Potem tak jakby broń grubsza. Słychać
działa. I w ogóle różne rodzaje. Aż krzyk:
–Huraaa…
–Powstanie – od razu powiedzieliśmy sobie, tak jak i wszyscy w Warszawie.
Dziwne. Bo tego słowa nie używało się przedtem w życiu. Tylko z historii, z książek. Już
nudziło. A tu raptem… jest, i to takie z „hurraaa” i tłumem na łubudu.
A sędziwy Karol Irzykowski notował w swoim dzienniku:
1 sierpnia 1944
W tej chwili na mojej ulicy, pod moimi oknami niemal, o 5 po południu zaczęła się dawno
już zapowiadana ruchawka. […] Tak się zaczęła „historyczna chwila”.
Obie te krótkie wypowiedzi ujawniają od razu kilka ważnych kwestii. Po pierwsze
– są reakcją na wydarzenie, które domaga się nazwania, istnieje jednak zasadnicza
różnica pomiędzy określeniem go jako „powstanie” a „ruchawką”. Po drugie
– natychmiast uruchomiona zostaje oswajająca owo wydarzenie świadomość
historyczności, zakorzenianie własnego doświadczenia w szerszym planie czasowym.
Z artykułu
Autor: Danuta Dąbrowska
Znajdź bibliotekę blisko siebie, i uzyskaj dostęp do ebooka w systemie IBUK Libra