dyżurceśpieszyłsięwiszącyzegar.Stefanpowracającdosalkioperacyjnejmrużyłoczyod
słońca—byłogoowielezadużowtympokoju,dziesiątkisłońc:wszybach,lustrze,
niklowychprzyrządachimetalowychokuciach,jednozawisłonaklamcedrzwi,drugieskryło
sięwkranumywalni,popodłodzerozsypanokilkatęczowychizbytecznych.Nadsufitem
krążyłypowolnekroki:zapewneBerguporawszysięześniegiemsprzątałswójpokój—do
krokówdołączyłysięgłucheszurgotyprzesuwanychmebli,ciężkie,choćdalekiehałasy,w
które—jakkroplaroztopionegometalu—wpadłouderzeniezegara.Krokinapiętrze
ucichły.Byłatogodzinazbytnudnaaspokojna,bymyślećdorzeczy—brakłoprzeszkódw
uważaniusięrówniedobrzezamaharadżę,jakzabubkawcylindrzeizorchideą.
Stefanuczyłsiętegozwyczajuodlat,dopieropodczaspobytuwLyceeMicheletpod
Paryżemuznałgojednakzaniewłaściwy:groziłpoprostuostatecznymwyjałowieniem
każdejzpozorówinadzieiwspaniałejzmiany.Istotnie—choćbyParyż.Obmyśliłgosobie
nawystarczającowielkąmiarę,bysięrozczarowaćodrazu,aznudzićniewielepóźniej.To
samostałosięnanicejskichwakacjach.Raztylkoinaczej:Alpsięniedomyślił.
PisałwtedywliściedoHenrykatylkoonich—nicosobie.Szczęściemopamiętanie
przyszłołatwo,zaśnałoguwyobraźniniechciałsiępozbywać—ani,mówiącprościej,nie
umiałbytegouczynić.Byłtonałógzbytsmaczny—bliskiobyczajowioglądaniagłupichi
pogodnychfilmówiczytaniagłupichipogodnychksiążek,pozbywaniasięrzeczywistości
nieprzyjaznejlubnudnejiakceptowania,cowięcej:obmyślaniasobienowej,takżewłasnej,a
przecieżłatwejiprzyjaznej.Nałógbyłraczejwstydliwy,chowanynawetprzedprzyjaciółmi
wtajemnicy.
Ajednakwtychczasachchybanależałogoichować,ipielęgnować.Chwilerządzone
zwyczajnąlogikąbyłyzłe,jeśliniecorazgorsze.Zobowiązywałotonacodzieńdosurowszej
niżdawniejczujnościirzeczowościmyślenia.Aleodświęta?—niktniemógłodmówić
Stefanowiprawadowyobraźni.Niebyłto—istotnie—nałógmęskianidowodzący
dojrzałości.Zgoda.Aleskokzdobrobytuiwakacjiwgórachprostowwojnęwymagałjakiejś
rekompensaty.Choćbytakłatwej.
Grossmeierwykpiłbytowszystko:uznałbynałógStefanazaujmędlarozsądku.
Zmarszczyłbyczoło,ręcewsadziłwkieszeniemarynarkiikiwajączgórygłową
protestowałbyprzeciwtakdziecinnemusposobowiwygrywaniajakiejśtamurodyżycia.Ale
oczywiście:Grossmeierbyłwogóleślepynafikcje.Dosztukiwłącznie.
NiewątpliwiegdzieśtuwłaśniekryłysięźródłaprzyjaźniGrossmeierazeStefanem:w
zamiarachpedagogicznychdojrzałegoumysłu,człowiekauporządkowanychracji.Stefan
poznałlekarzawpierwszychdniachpowkroczeniuNiemcówdomiasta:spotkalisięw
chwili,gdyjużłatwobyłouwierzyćwgroźbyznęcającychsięnadnimiwojskowych,awięc:
gdyjużuwierzyliwe
własnyaszybkikoniec.Jednakwypuszczonoich.Tyleżezbitychdokrwi.Potem
widywalisięczęsto,akiedyGrossmeierowiudałosięzorganizowaćpogotowieratunkowe—
wedługoficjalnejnomenklatury:jiidischeRettungsstation—Stefan,jakostudentmedycyny,
otrzymałtampracę;przyjaźńustaliłasięwczęstychsporach,awrzadkich,więccennych
zgodachnabrałasmakuiklarowności.
Ichstosunekutrzymywałsięnazasadziewzajemnychustępstw.Więcej:wyrzeczeń.
Możnabynawetdopatrzećsięwnimpodobieństwadoprzyjaźnimężczyznyzkobietą,
trwałej,leczichętnejdozłościwimiędwuróżnychnwidzimisię”oświecie.Arównocześnie
pełnejwzajemnegopobłażanianazasadziewzględówubocznych—tutaj:nazasadzieróżnicy
wieku.
GrossmeierwszedłwpolewidzeniaStefana,jaktoon,krokiempowolnym,lecz
gładkim.Idącpodsłońcemarszczyłsięodblasku,izprofilu—twarzą,anawetcałąsylwetką
—upodobniłsiędodobrzeznajomegozwierzęcia.Wkażdymraziebyłśmieszny:wielkinos
tużnadbrodą,oczyzgubionewzmarszczkach,zgarbionebarki,ręcenibywahadłaina
5