Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
podanoimięwinowajczyniipytano,jakiekrokinależypodjąćwzwiązkuzzaistniałą
sytuacją.Raportbyłsuchyiwznikomymnawetstopniunieodzwierciedlałzawodu,
jakiegodoznałopiekunzwierzyńca,kiedyspośródgromadykózwytypowanowkońcu
winną.TobyłaPetrula–jegoulubienica,oczkowgłowie,maskotka.Asprawiałatakie
dobrewrażenie.Ileżtorazyprzynosiłjejzkuchniżonyróżneprzysmaki,drapałza
uchemiklepałpogrzbiecie.Zadowolonakozawysyłaławokółprzyjacielskiegesty,
pobekiwałaradośnieimerdałakrótkimogonkiemniczymnajlepszyprzyjaciel
człowieka.Takietammydlenieoczu.Taniasztuczka,któradośćdługoprzynosiła
efekty.
–Petrula,jakmogłaśmitozrobić?!–powiedziałzurazą.Kozaoczywiścienie
zamierzałaodpowiadaćnażadnepytania.Staławkąciezagrody,zespuszczonym
łbemiprzeżuwałaporażkęwrazzresztkamiopakowaniapoczekoladzie.
Ktośpowiedziałgłośno:BPetrulamusiodejść”,pytanietylkodokąd?Przez
momentnadszyjąniczegonieprzeczuwającejkozyzawisłrzeźnickitopór.Na
szczęście,dosłowniewostatniejchwili,ktośznalazłbardziejhumanitarne
rozwiązanie.Ogródzoologicznyodlatwspółpracowałzjednązwrocławskichuczelni
wyższych.Iteraz,bezzbędnychceregieli,kozazostaławciśniętanaukowcom.Wzięli,
boniewypadałoodmówić.Poprzewiezieniuzwierzakanamiejsceprzeznaczenia
zastanowionosiędopiero,coztymfantemzrobić.Rozesłanostosownepismado
poszczególnychkatedr,alechętnychdoadopcjibrakowało.Prawiewszyscymielijuż
nastaniejakiśżywyinwentarziwięcejmiećniechcieli.Genetycyzaśniezamierzali
trzymaćzwierząt,aleniktniepytałichozdanie.ItakniesfornakozaPetrulastałasię
kamieniemuszyigenetyków.
*
–Noiwykrakałyście!–powiedziałAndrzej,pokazującpalcemosoby,które
miałnamyśli.ChodziłomuoczywiścieoJolęiAgatkę,jegozdaniem,pośrednie
sprawczynienieszczęść,którejakplagiegipskiezaczęłydoświadczaćgenetyków.–
Powiedziałaś,żezawszemożebyćgorzej,isprawdziłosięcodojoty–oskarżał
Agatkę.–Jużnastępnegodniadostaliśmykozę,októrejwspomniałaJola.Niktminie
wmówi,żetozbiegokoliczności.
–Niemiałamnamyśliżadnejkonkretnejkozy–broniłasięJola.–
Zacytowałamtylkoprzysłowiei...
–Iwystarczyło!–wtrąciłasięIza.–Nasznajwiększyobecnieproblemmana
imięPetrulaijestkozą.Nicdodać,nicująć.Petrulapasłasięnauczelnianym
trawnikuzaledwieodkilkudni,ajużzdążyławyrobićsobieopinięwrogapublicznego
numerjeden.Przezpierwszedwadnizachowywałasięcoprawdawzorowo.
Poznawałaokolicę,przewąchiwałakątyizawierałaznajomościwświeciezwierząt.
Kręciłasiębliskostudentów,cierpliwieznoszącichpieszczotyiinkasującsmakołyki.
Potemscenariuszzacząłsiępowtarzaćiwystarczyłotylkodopisaćostatniakt
dramatu.
Pierwszynapadrabunkowyorazkilkanastępnychudałosięznakomicie.
Dopierokiedyminąłefektzaskoczenia,koziezaczęłoiśćpodgórkę.Petruladość
szybkosięprzekonała,żeroślistudenciwniczymnieprzypominająbezbronnych
dzieciątekzogroduzoologicznego.Naagresjęodpowiadaliagresją.Koziecoraz
trudniejbyłoucieczłupem,nieodnotowawszystratwłasnych.Chociażzmykałaz
miejscaprzestępstwailesiłwnogach,nierzadkocelniewymierzonykopniakdosięgał
białegozadka,mechaniczniezwiększającszybkośćpoczątkowązwierzęcia.
PokażdymtakimniepowodzeniuPetrulaszłaposkarżyćsięswojejnajlepszej
przyjaciółce–kurzeoimieniuJarzębatka.Przyjaźńtabyłaraczejjednostronna.
4