dociekać.
–Czyśpisz,Mieczku?Mieczku,czyśpisz?
Niespałjuż,usłyszałcichezapytaniesiostryijeszczeniewyspany
pociężkiejpracybiednykancelistalandratury,leniwiewyciągającsię
nakanapce,wydobyłzgardławzajemne,nieokreślone,gapiowato
brzmiącepytanie:
–Ha?
Potem,podniosłszysięnieco,obaramionawcałejichdługości
wgóręwyprężył,igłośnopoziewając,dopótyustaszerokootwierał,
pókimuichniezamknąłprawdziwygradpocałunków.Śmiejącsię
głośnoimocnocałującbratawusta,policzki,czoło,Joannawołała:
–MamjużMieczku,mam!mamczegochciałam!znalazłam!
Leniwie,obojętnie,alebardzołagodnieuwolniłsięzjejobjęcia,
iprzewlekłym,nosowymtrochęgłosemzapytał:
–No,cóżtamtakiego?Istnawaryatkazciebie.Coznalazłaś?
pieniądze,czyco?
Poważniejącnagle,odpowiedziała:
–Zajęcie.
Kancelistawyprostowałsięcałkiem,zdjąłokulary,wytarł
jechustką,włożyłnapowrót,izzaciemnychszkieł,zaczerwienionemi
mrógającemioczymapatrzącnasiostrę,zapytał:
–Jakie?apieniądzeczyztegobędą?
Joannastałaokilkakrokówprzednimiopowiadałamu,poraz
pierwszy,wszystkieswetroskiizmartwienia,któremidotąddaremnie
zasmucaćgoniechciała.Niedawnopowzięłajużbyłazamiar
wyjechaniagdziekolwiek,napoczątkowąnauczycielkę,bonę,
zarządzającąwiejskimjakimdomem...gdziekolwiekinacokolwiek,
bylebyjużrazcośzsobązrobić,cośrozpocząć...Alewahałasię.Sama
niewiedziaładobrzedoczegozdatnąbyćmoże,bouczyłasiętylko
wdomu,niewiele...Tocoumie,umiedobrze,samojciecprzecież
jąuczył...aleniewiele...Przytemtakjejbyłożalrozstawaćsię
zbratem!Dwojeichtylkonaświecie,aonczęstoniezdrówbywaijej
starańpotrzebuje...
Tu,wszarychoczachopowiadającejzakręciłysięłzy,leczwnet
zniknęły.Dziśspotkałojąwielkieszczęście.Rożnowska,właścicielka
magla,kobietadostatniaipołożeniejejznająca,zapytałajej,czybynie
chciałauczyćjejwnuczek,dwóchniewielkichdziewczynek,bardzo
mądrejnauczycielkijeszczeniepotrzebujących.Naturalnie,propozycyą
tęzwdzięcznościąprzyjęła.MałeRożnowskieprzychodzićdoniej
będąnalekcye,botamprzyturkocie,izawieruszemagla,uczyćsięnie