otworzyćdrzwibezużyciasiły.Obejrzałemje.Szkłobyłohartowane.
Rozwaleniegoniebyłobyłatwe.Czułemnasobieprzepełnione
nadziejąspojrzeniauwięzionychkobiet.Wśródnichtakżespojrzenie
Elli.Wiedziałem,żeniespuszczazemniewzroku.Liczyłanamnie,
jakreszta.Niemogłemjejzawieść.Podobałamisięrolawybawiciela.
Pozatymbyłtoswoistysprawdziandlajejprzyszłegoochroniarza.
Kątemokazobaczyłemidącegownasząstronęchłopakazrecepcji.
Niemogłempozwolić,byskradłmishow.Chwyciłemzadrzwizobu
stron.Napiąłemwszystkiemięśnieijęczączwysiłku,zdjąłem
jezzawiasów,wyrywajączamek.Oparłemskrzydłooprzezroczystą
ścianę.Kursantkibyływolne.Zaczęłypiszczećzradościibić
mibrawo.Jednaznichrzuciłamisięnaszyjęzesłowami:
–Mójbohater!
Pozostałeklepałymnieporamieniuidziękowałyzapomoc.Gdy
wkońcuwszystkieudałysiędoszatni,wstawiłemdrzwinamiejsce,
byspławićstojącegominadgłowągościazrecepcji.
–Widzisz?–zwróciłemsiędoniego.–Szybkajaknowa.Mienie
nieucierpiało.Możeszjużwracaćdoswojejniezwykleważnejpracy.
Wystarczykosmetykazestronyślusarza.
–Mimotomuszęsprawdzić,czywszystkowporządku–odezwał
sięmłodzik.–Jeślicośsięzniszczyło,zapłacipanza…
Chwyciłemgozakołnierziuniosłemnadziemię.Wiłsię
wpowietrzu,niemogączłapaćrównowagi.
–Jużcimówiłem,chłoptasiu.Wszystkojestwporządku,prócz
zamka.Aterazzjeżdżaj,jeśliniechcesz,bymrozwaliłcitedrzwi
nałbie.Wtedyfaktyczniecośzostaniezniszczone.
Puściłemmężczyznę,aten,pocierającobolałąszyję,szybko
czmychnąłzakontuarznajdującysięprzywejściudosiłowni.
–Izadzwońpoślusarza–krzyknąłemzanimjeszcze.–Jeślitego
nienaprawicie,jeszczedziśzgłoszętojakonaruszenieprzepisówBHP
inarażenienaniebezpieczeństwoklientówtegolokalu.