Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Jakto?–zapytałapłaczliwymgłosem,odktóregoWiwa-
nowiścisnęłosięsercezewzruszenia.–Auzdrowiciel?!
–Kochanie,onmusizostać...–Ojciecpróbowałjejwytłu-
maczyć.
Spojrzałananiegozniedowierzaniem.
–Niezostawimygo!–krzyknęła.
Miriampośpieszniezerknęłanaśpiącychbandytów,lecz
ci,zgodniezzapewnieniemWiwana,spaliwnajlepsze.
–Ajane–Wiwanwyciągnąłswojądłoń,bypochwycićjej.–
Niemogęzwamijechać...
–Możesz!–Jejłzyporuszałygotakbardzo,ażpoczuł,że
jegooczytakżesięnimiwypełniają.
–Nieutrzymamsięnakoniu–przyznałzgodniezprawdą.
Tobyłypierwszebolesnesłowa,któremusiałwypowie-
dzieć,byprzekonaćtakżesamegosiebie.
–Weźmiemypowóz!–powiedziałagorączkowo,leczciszej
już,bardziejroztropnie.
–Niemamnatosiły.–Świadomośćtego,żeistniejemożli-
wość,bywróciłdodomu,leczniebyłwstanie,bolałagonaj-
bardziej.Miałwolnośćnawyciągnięcieręki!Jednakmusiał
zniejzrezygnować.Tobolało.
–Nie...–rozpłakałasię,awtedyionniepowstrzymałjużłez.
–Powiedz...–Głoszałamałmusięzemocji.–Powiedz
moimrodzicom,gdziemniezabierają.Zabierzswoichdaleko
stąd.Proszę…Inaczejwaszabiją!
Rodzice.Tosłowoporuszyłowniejszczególnąstrunę.
Chwyciłamocnojegodłoń.Pogłaskaładelikatnązpozoru
skóręrękawiczek.
–Niemożeszzostać!–zaszlochałacicho.
74