Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
początkowosądził.Jejsukienkabyłabladoróżowa,
niczympierwszyrumieniecwiosny.Skóręmiała
kremowąigładką,zpoliczkamikolorubladychróż,
opalizującyminatledługichczarnychwłosów.
Wyglądałananiewieleponaddwadzieścialatibyła
średniegowzrostu.Niebyłatypemklasycznejpiękności
–miałalekkozadartynos,zbytsilniemożejak
nakobietęzarysowanebrwiiniecozbytspiczasty
podbródek.Alejejpełneustabyłyniezwykledelikatne,
awwielkichbrązowychoczachmalowałasięnostalgia
ijakbystrach.
–Kimjesteś?–wyszeptała.
Szarifzamrugałpowiekami.
–Niewiesz,kimjestem?–zapytał.
Potrząsnęłagłową.
–Apowinnamwiedzieć?
Nienależałazatemdokręgubliskichznajomychpana
młodego,botamwszyscydobrzeznaliszejkaplayboya,
którypotrafiłwydaćmilionyeurowjedenwieczór
spędzonyzuroczątowarzyszką,miałzawszepodręką
sześciuochroniarzyioktórymmówiłosię,
żemasypialnięwysadzanąwcałościdiamentami,
cobyłozresztąnieprawdą,orazżekiedyśpodwpływem
alkoholuiimpulsuzaproponował,żekupiManchester
United,coakuratbyłoprawdą.
Naprawdęniewie,kimjestem?Czytotylko
wymówka,byzgrywaćniedostępną?Postanowiłdla
kaprysudostosowaćsiędoregułjejgry.
–Jestemjednymzgościweselnych–powiedział,
wzruszającramionami.
–Achtak?–westchnęła.–Jateż.