Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział3
Budzikjakzwyklezadzwoniłpunktszósta.
Wyłączyłamgoibezskuteczniespróbowałamodsunąć
sięodLiama.Głowęmiałamprzyciśniętądojegopiersi,
anogiprzerzuciłamprzezjegobiodra,copozwalało
mipoczućporannypopisjegomęskości.Onzkolei
jednąrękąprzyciskałdosiebiemojekolano,adrugą
ciasnooplatałmniewpasie.Kiedypróbowałams
poruszyć,przytulałmniejeszczemocniej,mamrocząc
przezsencośotym,żeniechceiśćnastudia.
Uwolniłamrękęipoklepałamgopobrzuchu.
Jszóstapowiedziałam,bonawetnieotworzył
oczu.
Westchnąłiprzycisnąłmniejeszczemocniej,
pociągającmniekusobie.Jęknęłamispróbowałams
wykręcić,aleodniosłotoodwrotnyskutek.Trzymał
mnietakmocno,żeledwieoddychałam.Wkońcu
zirytowanauszczypnęłamgowramię.
Liamsyknęłamzezłością.
Jaknakomendęuniósłpowiekiispojrzałnamnie
zszokowany.Wyrazzaskoczeniaszybkojednakzamienił
sięwcharakterystycznyuśmieszek.Miałamochotę
zetrzećmugoztwarzy,bodlamnietozupełnienie
byłozabawne.
Proszę,proszę.Dzieńdobry,Aniołku.No,no,ale
pobudkazamruczał.
Znówzaczęłamsięwykręcać.Zmroziłomnie,
boocieraliśmysięosiebiewmiejscach,którenie
powinnydlamnieistniećwprzypadkunajlepszego