Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
KATARZYNABONDA
Gałązkajabłoni
Zanimzadzwoniłalarmwzegarku,obudziłmniesłodki
zapachciastek.Sąsiadkazparterupiekłajecoroku.Nie
znosiłemtejwścibskiejwenery,alemusiałemprzyznać,
żebyłaznakomitąkucharką,aciastkapiekławprost
wyborne.Corokuprzedświętamiprzychodziłaznimi
ikażdegozmieszkańcówkamienicyteatralnieprosiła
owybaczeniewin.BywejśćwNowyRokbezdługów,jak
mawiała.Wtedy,delektującsięsłodyczami,nachwilę
zapominałemjejwszystkienumery.Chwilatrwałatyle
coświęta,bojużwsylwestrazwykleznówsię
awanturowała,żehałas,paleniepapierosównaklatce
iktotowidział,żebywystawiaćśmiecinawycieraczkę.
Jeszczerobactwosięzagnieździ,tożtobrud,temperatura,
awięcejnietrzeba.
Skandalicznezachowanie!Znalazłbypansobiejakąś
dobrąkobietę.Chybaniejestpantym,no…pederastą.
Żonępanmiał,tomożemiećinastępnąutyskiwała.
Wiedziałem,żechcedobrze,aleitakmniewnerwiała.
Wynajmowałemtomieszkaniedopieropiątyrok.
Odrozwodu,któryprzypłaciłemciężkądepresją
ikatastrofalnymstanemmoichfinansów.Potrzebowałem
lokaluwłaściwieodręki,aCicha5mieszkanienumer
5tobyłdrugiadres,podktóryzadzwoniłemzlisty
numerówwypisanychzkajetumojejagentki
nieruchomości.Nietargowałemsięocenę.Czasumiałem
niewiele,bopraktyczniezdnianadzieństałemsię
bezdomny.
KilkadniprzedWigilią,wtrakcieucieraniamakumoja
żonaAgnieszka,terazjużmojabyłażona,zaproponowała,
bympoświętachsięwyprowadził.Zbaraniałem.
Powtórzyłaprośbętonemprawnika,specjalistyodpraw