Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Roz
dział1
Wzięłamgłębokioddech.
Bliss,je
steśnie
sa
mo
wi
ta,powiedziałamsobiewmyślach.
Szkoda,żejakośniebardzopotrafiłamwtouwierzyć.
Świet
na.Nie
sa
mo
wi
ta.Je
steśpopro
stusu
per.
Gdybymamamogłausłyszećmojemyśli,przypomniałabymi,
żepowinnambyćraczejskromna.Cóż,jakdotąd,skromnośćnie
zaprowadziłamniezbytdaleko.
BlissEdwards,je
steśna
prawdęza
je
bistąlaską.
Nopewnie.Takzajebistą,żeskończyłamjakojedynaznana
midwudziestodwulatka,któranigdynieuprawiałaseksu.
Dziewczynyzachowującedziewictwoażdokońcacollege’u
wyginęływzamierzchłychczasach,gdzieśwokresiepomiędzymodą
naAlfaapierwszymsezonem„Plotkary”.Byłamostatnim
dinozaurem.Ateraztkwiłamwmoimpokoju,żałujączcałegoserca,
żepodzieliłamsięwstydliwątajemnicązprzyjaciółką.Kelsey
zareagowałatak,jakbymoznajmiła,żechowampodkieckąogon.Nim
jeszczejejszczękarąbnęłaopodłogę,wiedziałam,żepowinnambyła
trzymaćjęzykzazębami.
–Mówiszserio?Tokwestiareligii?ChceszbyćczystadlaJezusa,
czyco?
SeksnigdyniebyłdlaKelseytematemtabu.MiałaciałoBarbie
imózgzapchanywłochatymimyślami–zupełniejaknastoletni
chłopak.
–Trochęgłupioczekaćnakogoś,ktoumarłponaddwatysiącelat
temu–zauważyłam.
Kelseygwałtownymgestemściągnęłapodkoszulekirzuciła
gonapodłogę.Musiałammiećprzerażonąminę,bozaczęłasięśmiać.
–Wyluzuj,pannoniejebliwa,tylkosięprzebieram.
Podeszładoszafyizaczęłaprzerzucaćmojeciuchy.
–Pocosięprzebierasz?–zapytałam,idączanią.
Rzuciłamiwymownespojrzenie.
–Boplanujemystracićtotwojedziewictwo.–Wypowiedziała
słowo„dziewictwo”,robiącminę,któranatychmiastskojarzyłamisię