Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
1.Cade
Właściwiepowinienemjużprzyzwyczaićsiędocałej
sytuacjiinieczućsiędłużejtak,jakbymdostawałkopa
prostowserce,ilekroćichwidziałem.
Właściwiepowinienemjużprzestaćdobrowolnie
torturowaćsięwidokiemdziewczyny,którąkochałem,
zinnymfacetem.
Możeipowinienem,alesprawymiałysiętotalnie
inaczej.
Parszywieostatniowiałoipowietrzebyłolodowate.Pod
butamiskrzypiałwczorajszyśnieg.Dźwiękwydawałsię
nienaturalniegłośny,zupełniejakbymzamiastnakawę
zprzyjaciółmiszedłnaszubienicę.
Otak,przyjaciele.
Parsknąłemśmiechem,tymwrodzajuoch-naprawdę-
boki-zrywać,izmoichustuniósłsiękłąbpary.Widziałem
ich,staliprzyklejenidosiebienaroguulicy.Blisszarzuciła
ramionanaszyjęGarrickaiopatuleniciasno,ukrycipod
grubąwarstwąubrań,przypominaliparęzreklamyalbo
zjednegoztychplakatów,któreprzesyłają
cinazamówienie,konieczniezramkąwkomplecie.
Nienawidziłemtychplakatów.Reklamrównież.
Próbowałemniebyćzazdrosny,boprzecieżjuż
poskładałemsiędokupy.
Ajednakbyłemzazdrosny.
Chciałem,byBlissbyłaszczęśliwa.Teraz,gdywsunęła
dłoniewkieszeniekurtkiGarricka,zdecydowanienataką
wyglądała.Tobyłaczęśćproblemu.Nawetgdybymzdołał
pozbyćsięwszystkichciepłychuczuć,jakiekiedykolwiek
żywiłemwobecBliss,jużsamwidoktejszczęśliwejparki
sprawiał,żeczułempaskudnązazdrość.
Taknaprawdębyłemcholernienieszczęśliwy.Starałem
siębezprzerwymiećjakieśzajęcie,poznałemparęosób
ipowoliukładałemsobieżyciewFiladelfii,aledaleki