Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Nieteraz.Jeszczenie.Wtejchwilijegocelembyło
uzyskaćjejzainteresowanie,bypotemodpowiednio
jewykorzystać.
‒Wtakimraziepozwólzaprosićsięnakolację
–kontynuowałniezrażony,starającsię,byjegoton
brzmiałniczympieszczota.Zawszedziałało.Sukces
murowany.
Odpowiedziałamudelikatnymuśmiechem,ale
wyłączniegrzecznościowym.Codotegoniemiał
wątpliwości.
‒Dziękujęzazaproszenie,aleniemogęgoprzyjąć.
Ateraz,jeślipanpozwoli,muszęsięprzebrać
–stwierdziłaznacząco,oczekującnajwyraźniej,
żewyjdzie.
‒Jestpanijużumówiona?–spytałwyzywająco.
Cośrozbłysłowjejoczach,zmieniającnagleich
kolor.Myślał,żebyłyszare,alenaglezobaczył
jebardziejwzielonymodcieniu.
‒Nie–stwierdziłasucho.–Anawetgdybymbyła,
monsieur,toniepańskasprawa–podsumowała,nie
przejmującsięjużpozoramigrzeczności.
Jeślibyłabyśumówionazmoimkuzynem,byłaby
tojaknajbardziejmojasprawa,pomyślałcorazbardziej
zirytowany,alewciążnadsobąpanując.
–Wtakimrazie,skoromapaniwolnywieczór,
dlaczegoniechcepaniprzyjąćmojegozaproszenia?
–spytałgłosemmiękkimniczymaksamit.Tengłos
zwykleświetniedziałałnakobiety.Jegozaproszenia
nakolacjęnigdy,oiledobrzepamiętał,niespotkałysię
zodmową.
Ale,kujegozaskoczeniu,oczekiwanyefektnie